Strony

17.10.2018

Od Khonkha do Yatgaar "Starcza zrzędliwość"

Kiedy się obudziłem, pierwsze, co zauważyłem, to brak Yatgaar. Nie zdziwiłem się aż tak, gdyż moja partnerka od zawsze była indywidualistką i tylko ten, kto jej nie znał nie wiedziałby, jak bardzo kocha wolność i niezależność. Jak zwykle drugą myślą po przebudzeniu było to, aby przejść się i zobaczyć, co dzieje się w klanie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że już nie jestem przywódcą i nie należy to do moich obowiązków. Jasne, mógłbym pomóc synowi, ale wiedziałem, że byłoby to tylko marne usprawiedliwienia dla wtrącania się. Musiałem pogodzić się z nową rolą, jaka mi przypadła. Mogłem za to zażyć porannej kąpieli słonecznej, podjadając przy tym kilka pierwszych pędów trawy. Kogo ja chcę szukać? Prawda jest taka, że wcale nie interesuje mnie biernie wygrzewanie się w słoneczku. Ja potrzebują jakiegoś zajęcia!-pomyślałem, kończąc swój posiłek. Zaraz potem pogoda momentalnie zmieniła się i zawiał ostry wiatr. Większość koni dla bezpieczeństwa zebrała się razem. Po około pół godzinie jednak znowu wyszła słońce. Widząc, że Shiregt świetnie sobie ze wszystkim radzi, postanowiłem się przejść. Miałem nadzieję, że może napotkam Yatgaar. Problem polegał jednak na tym, że nie miałem pojęcia, dokąd mogła pójść. Popytałem parę koni, ale, jak się spodziewałem, nikt nic nie wiedział. Ruszyłem więc jedną z wydeptanych ścieżek, aż dotarłem pod jedną z gór. Uznałem, że jest to dobre miejsce do krótkiego treningu. Zrobiłem dołek kopytem w ziemi, po czym dobiegłem jakieś sto sześćdziesiąt i wykonałem kolejny. Moje ćwiczenie polegało na robieniu ósemek między nimi. Kilka pierwszych zrobiłem szybko i sprawnie, ale potem zacząłem się męczyć. Gdzieś przy trzydziestym musiałem już sporo zwolnić.
-Ruszasz się całkiem sprawnie jak na takiego staruszka-usłyszałem głos, który rozpoznałbym nawet przed śmiercią. Kilka metrów ode mnie stała uśmiechnięte Yatgaar.
-Nie mam pojęcia, czy obrażasz mnie, czy komplementujesz, ale dziękuję. Tak się składa, że tego staruszka jeszcze na wiele stać-odparłem, starając się ukryć lekką zadyszkę.
-Właśnie widzę-odparła Yatgaar, podchodząc do mnie.
-Gdzie byłaś od rana?-spytałem.
-To tu, to tam...A co, stęskniłeś się za mną?-spytała klacz.
-Minuta bez ciebie, to minuta nudna i stracona-powiedziałem w odpowiedzi. Yatgaar uśmiechnęła się.
-A więc tak będzie teraz wyglądać nasze życie-dodałem po chwili.
-To znaczy?-spytała moja partnerka.
-Będziemy mieli pełno wolnego czasu i zero pomysłu, co z nim zrobić-wyjaśniłem, po czym westchnąłem.
-Mów za siebie-odparła z uśmiechem klacz.
-Jesteś nad wyraz wesoła dzisiaj-zauważyłem.
-A ty nad wyraz zrzędliwy. Czy to już jedna z oznak prawdziwego starzenia się?-spytała Yatgaar.
-Nie wydaje mi się-odparłem, po czym uśmiechnąłem się.
-Pewien jesteś?
-Zdecydowanie. Zatem ja spędziłem poranek na starczym zrzędzeniu, a ty?-spytałem.
<Yatgaar? Wybacz za "to", muszę się od nowa rozkręcić XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!