— "Clemmy? Gorzej się nie dało?", "Cardinano jakie okropne"... Możemy darować sobie kłótni tego typu?- zapytałem ogiera.
-Czyli się poddajesz?-wyszczerzył się radośnie.
-W czym? W załatwianiu na dobrą sprawę NICZEGO, w dodatku kłótnią? Szkoda mojego zdrowia na dalszą zabawę z tobą- pokręciłem łbem, odchodząc z bezsilnym uśmiechem.
-Już widać czyja jest Salkhi- zakręcił się wokół klaczy.
-Salkhi, o której mówisz, nie istnieje. Prawdziwa kasztanka jest wolnym mieszkańcem tego stada i de facto nie należy do nikogo. Jak ja, czy ty — wziąłem głęboki oddech- Zapamiętaj to sobie na zawsze.
-Nie zamierzam żyć według twoich marnych słów!-ryknął.
-Zostawiam was samych- zniknąłem za rogiem z tajemniczym wyrazem pyska- W sumie nie każę wam tutaj stać, a chyba najlepszą opcją będzie się rozejść- dodałem tak, by towarzystwo usłyszało moje słowa.
Za sobą usłyszałem tylko jakieś gniewne głosy, po czym ciche kroki, bardzo możliwe, że już mieli siebie serdecznie dość. Przynajmniej jedna ze stron tej drugiej, a jaka mogłem się tylko domyślać, chociaż według mojego obrazu tych dwojgu wydarzyła się wiadoma sytuacja. To zmęczona klacz... no cóż, spławiła tego palanta, który był zresztą dość śmieszny, patrząc z trochę innego punktu widzenia na sytuację. Położyłem się na zimnym śniegu, pogrążony w rozmyślaniach, zbyt zajęty by czuć minusową temperaturę. Co jakiś czas tylko skubałem małe korzonki mieszczące się przy moim pysku ze względu na to, że byłem głodny i po części też mi się wtedy lepiej myślało. Zacząłem sobie podśpiewywać pod nosem nic nieznaczące słowa i nagle milion odtworzeń spotkania nabrało głębszego sensu. Nic nie rozumiałem z układanego na bieżąco przez mój mózg tekstu i to właśnie uczucie lub przynajmniej podobne tkwiło w sercu Salkhi, gdy nas słuchała. Chciałem ją jakoś przeprosić, lecz po wielu próbach wymyślenia czegoś sensownego, stwierdziłem, że się ośmieszę. Jednakże następnego dnia poszedłem, zupełnie nie wiedząc czego się spodziewać. O ironio akurat teraz nigdzie nie było klaczy, wcześniej co chwilę rzucała mi się w oczy.
-Gdzie ona się podziała?-zapytałem siebie w myślach.
<Sal?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!