Strony

13.09.2018

Od Yatgaar do Khonkha ,,Żałosny kłębek"

Miałam już szczerą nadzieję - nie, absolutną pewność gwarantującą szczęście i satysfakcję, że wszystkie szumowiny zostały wybite, a nasz dom, choć jeszcze zbrukany krwią, poza tym jest już czystą i bezpieczną przystanią, kiedy jeden, jedyny sk*rwiel próbował jeszcze chociażby na chwilę zburzyć ten porządek, nawet tuż przed swoją parszywą śmiercią. Samo to perfidne zachowanie starczało za powód do jego unicestwienia. Na moment wymazałam ze swego spojrzenia czystą nienawiść i jawną wrogość, po to tylko, by przenieść wzrok na mojego partnera, potwierdzając w ten sposób jego decyzję. Khonkh jednak wpatrywał się w stojącego trochę bliżej rena Shiregt'a. Sama zatem przyjrzałam się potomkowi. Wyglądał na głęboko zamyślonego, a zarazem utrzymywał z winnym stalowy kontakt wzrokowy. Wreszcie westchnął i odezwał się w te słowa:
— Odejdziesz wolno i czym prędzej wyniesiesz się z naszych terenów. Lecz przedtem mamy do załatwienia jeden drobiazg. - rzekł ściszonym głosem.
Operacja przebiegła szybko i bez zbędnych ceregieli. Renifer natychmiast po puszczeniu przez strażników pognał na oślep przed siebie, niczym żałosny kłębek broczący krwią wydobywającą się z pyska. Na ziemi pozostał tylko różowy, skręcający się we własnej agonii język.
Uśmiechnęłam się do siebie, czując ukłucie dumy. Syn podszedł do naszej pary i oznajmił z powagą:
— Myślę, że nadszedł już czas, by ogłosić to oficjalnie. Ojcze, matko? - spytał, grzebiąc kopytem w ziemi.
— I ja również nie widzę innego wyjścia. - odparłam z radością.
<Khonkh?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!