-Proszę, proszę, raz jej się udało mnie w czymś pokonać, a już się tak wymądrza-odparłem.
-Nie wymądrzam się, taka prawda. Zresztą, mogę cię w każdej chwili pokonać w jakiejkolwiek dziedzinie-odparła Specter.
-Taak?-spytałem z powątpiewaniem.
-Tak-powiedziała pewnie klacz.
-Jeszcze zobaczymy-odparłem, uśmiechając się tajemniczo.
-Mogę to udowodnić-powiedziała Specter.
-Jasne, ale niekoniecznie teraz. Chodźmy się może przejść gdzieś dalej-powiedziałem. Miałem tylko nadzieję, że umiejętnie zmieniłem temat. Klacz zgodziła się niemal od razu, choć jeszcze parę razy powtarzała, że z łatwością mnie we wszystkim pokona. Ja nie odpowiadałem zbytnio na jej zaczepki, bo miałem już swój plan. Po kilku godzinach wróciliśmy do klanu. Pech chciał, że natknęliśmy się na mojego brata. Obrzucił nas zdziwionym spojrzeniem, a po chwili dało się w nim dostrzec odrobinę czegoś na kształt wrogości.
-Byliście na spacerze?-spytał, podchodząc do nas.
-Tak-powiedziała z uśmiechem Specter, wyprzedzając mnie z udzieleniem Shiregt'owi odpowiedzi.
-Jak było?-spytał.
-Świetnie-odparłem zgodnie z prawdą.
-To świetnie-powiedział mój brat. Wraz ze Specter uśmiechnęliśmy się. Zanim jednak ktoś znał zdążył cokolwiek dodać, na horyzoncie pojawił się Fashagar.
-Specter! Pobaw się ze mną!-zawołał, podbiegając do siostry.
-Fashagar, nie teraz-powiedziała klacz.
-Teraz, teraz! Tata robi coś z ziołami, a mama mu pomaga! A ja się nuuuuudzę!-zawołał jej brat. Klacz westchnęła.
-O! Może wy też się z nami pobawicie?-zapytał po chwili młodszy brat Specter.
-Chciałbym, ale miałem dziś myśleć nad dalszą trasą wędrówki klanu-odparł Shiregt.
-Właśnie, Fashagar. Shiregt jest naszym władcą i ma ważniejsze sprawy na głowie. Ale Dante na pewno nam potowarzyszy, prawda?-powiedziała klacz, po czym przeniosła na mnie swój wzrok.
-Cóż, prawdę mówiąc, mam coś do załatwienia-powiedziałem. Nie za bardzo chciałem brać udział w zabawie w berka czy czymś podobnym.
-Rozumiem. W takim razie do zobaczenia, być może, później-odparła klacz. Nawet nie zapytała, co muszę zrobić. Odniosłem ponadto wrażenie, że jej entuzjazm jakby nieco przygasł.
-Do zobaczenia-odparłem z uśmiechem. Shiregt także pożegnał się ze Specter i po chwili klacz zaczęła się oddalać ze swoim bratem.
-Staram się jak mogę ignorować twoje wybryki, ale chciałbym, żebyś pamiętał o jednym. Ty nie cenisz zbytnio swojego życia. Niech więc tak będzie, to twój wybór. Tylko nie wciągaj w to innych- powiedział mój brat, kiedy klacz wraz z ogierkiem oddaliła się na tyle, by nie mogła nas usłyszeć. Teraz zrozumiałem, czemu w ogóle rozpoczął z nami tę rozmowę. Przypomniał mu się finał mojej poprzedniej eskapady ze Specter.
-Nie martw się, wiem co robię-odparłem i odszedłem, nie dając Shiregt'owi szansy na powiedzenie czegokolwiek więcej. Pospacerowałem tu i ówdzie, aż w końcu zdecydowałem się ponownie oddalić od klanu. Znalazłem jakiś stary pień drzewa i z nudów zacząłem go rozwalać, wykorzystując do tego każdy możliwy sposób. Po jakimś czasie usłyszałem za sobą głośne, znaczące chrząknięcie.
-Więc to jest to "coś", co musisz załatwić? Drzewo?-spytała Specter.
-Jeśli już to stary pień drzewa, nie drzewo-odparłem, odwracając się w jej stronę. Klacz westchnęła ciężko.
-Coś się stało?-zapytałem.
-Miałam nadzieję, że będziesz mi towarzyszył, a ty się po prostu zmyłeś-powiedziała Specter. Po chwili podeszła do mnie.
-Cóż...tak bywa-odparłem.
-Tak bywa?!-zawołała nagle klacz, po czym zaczęła kopać z furią biedny stary pień drzewa. Coś, a raczej ktoś musiał ją mocno zdenerwować i przeczuwałem, że tym kimś byłem ja.
-Hej, nie przejmuj się. Mogę ci to jakoś wynagrodzić-powiedziałem. Przez chwilę z jej strony w ogóle nie było reakcji.
-Po co?-spytała, przenosząc na mnie chwilę wzrok. Zaraz potem znowu skupiła się na rozwalaniu pnia. Między nami zapanowała ciężka cisza. Nie było nawet wiatru, który mógłby uczynić tę ciszę znośniejszą.
-I jak?-dodała w końcu po chwili klacz.
-A jak byś chciała?-zapytałem
<Specter? Pokazują swoje charakterki XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!