Strony

21.09.2018

Od Shiregt'a do Mivany ,,Równi sobie"

Z pełnym uśmiechem, dumą i radością wymalowaną na sylwetce wolnym krokiem zszedłem ze swojego miejsca koronacji. Oszołomiony całą tą sytuacją, tym jakże szczęśliwym dniem, ledwo mogłem myśleć o czymś takim, jak pomaganie innym w przygotowaniach do przyjęcia. W porę jednak przypomniałem sobie, na czyją cześć jest ono wyprawiane i kim - wprawdzie od kilku chwil, ale wraz - jestem. Dzisiaj jest moje święto. - pomyślałem z zadowoleniem, pozbywając się ostatnich wyrzutów sumienia, co ułatwił mi fakt, że natychmiast otoczył mnie krąg najbliższych, by gratulować, radzić i mówić jeden przez drugiego, przede wszystkim - radować się. Uśmiech nie zstępował z mojego pyska, wzrokiem przeskakiwałem z jednego obrazu rzeczywistości na drugi. Wraz z wyrżnięciem reniferów wszystko w bazie zaczynało wracać do normy.
Wieczór, osnuty nieco mgielną kurtyną schodzącą po stoku niczym wilgotny dym, oznajmił już swe przybycie, gdy przygotowania zostały zakończone. Właściwie nie sposób podać dokładnego momentu, jakichś słów, wydarzenia, od którego cała zabawa się rozpoczęła. Ktoś kogoś podskubywał już przy zawieszaniu ostatnich dekoracji, jakaś dwójka rozpoczęła szalonego berka, niektórzy sięgnęli już po jedzenie. Nie przeszkadzało mi to, wręcz przeciwnie - widok szczęśliwych poddanych był nieoceniony. Rozrywki i przyjęcie trwały nieustannie. W pewnym momencie wpadłem na kogoś (po raz setny zresztą), ale kiedy podniosłem wzrok, ujrzałem dobrze mi znany pysk, a mianowicie - Mivany. Naprawdę wypiękniała od ostatniego czasu... - myślałem, wpatrując się w klacz. A ja nie spędzałem z nią ostatnio wielu chwil.
— O, witaj. - rzekłem, czekając na odpowiedź.
<Mivana? Coś się udało sklecićXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!