Strony

8.09.2018

Od Salkhi ,,Nieszczęścia chodzą trójkami" Misja #3

Ten dzień nie zapowiadał się jakoś szczególnie — ba, swoją powtarzalnością wręcz powodował u mnie nudności. Pogoda była taka jak zazwyczaj w ostatnim czasie — buro i ponuro, chmury na niebie, zza których delikatnie wychylało się słońce, a powietrze chłodne i delikatnie kłujące przy oddechach.
Spacerowałam po terenie w okolicy stada, szukając do zjedzenia czegoś lepszego niż kora drzew, ale nic nie zapowiadało tego, bym miała znaleźć jakieś smakołyki. Właśnie kierowałam się na pobliską polankę, by poćwiczyć kondycję, kiedy poczułam, jak coś twardego uderza mnie w grzbiet. Obróciłam się i rozejrzałam, ale nigdzie nie widziałam kogoś, kto mógłby czymś we mnie rzucać.
Bum! Kolejne uderzenie, tym razem w zad. Byłam nieco zdezorientowana, ale też zdenerwowana — jeśli to jakiś koń robił sobie ze mnie żarty, może już czuć się skończony! Uniosłam głowę, a moim oczom ukazały się pociemniałe chmury, a po chwili na moim pysku wylądowała... Kostka lodu?
Natychmiast zrozumiałam, co się dzieje, i ruszyłam galopem do bazy. Było źle, bardzo źle. Grad? Naprawdę? Czasami mam wrażenie, że pogoda szczególnie mnie nie lubi. Kiedy dotarłam do bazy, czterokopytni z klanu po kolei przechodziły przez wąskie wejście do jaskini, a stojąca z boku Yatgaar przeliczała wchodzących. Grad padał coraz mocniej, a ja czułam jego uderzenia na ciele. Po chwili udało mi się wejść do środka, a tuż za mną wkroczyła przywódczyni, informując władcę o obecności wszystkich. Musiała przy tym krzyczeć, gdyż panował rumor i chaos, tworzony przed spanikowane stado.
Członkowie monarchii uspokajali zdenerwowanych i starali się odnaleźć ewentualnych poszkodowanych. Korzystając z nieuwagi, wyjrzałam na zewnątrz, a moim oczom ukazał się widok... Właściwie niczego. Kostki lodu ogromnej wielkości spadały tak gęsto i z taką szybkością, że nie widziałam kompletnie niczego na zewnątrz. Gdy byłam bliżej wejścia, słyszałam ten okropny szum. To wszystko trwało jednak zaledwie chwilę i zaraz widoczność się poprawiła, a po kilku sekundach pogoda się uspokoiła.
Powoli wycofałam się do środka jaskini, gdzie w rogu zauważyłam, jak jabłkowity koń, zapewne będący medykiem, zajmuje się rannym koniem, a asystowała mu przy tym Miriada. Odszukałam wzrokiem Yatgaar stojącą przy Shiregcie i oznajmiłam im, że wszystko się skończyło. Ruszyłam za dwójką ku wyjściu, a im bliżej byliśmy, tym większy chłód było czuć z zewnątrz. Zdziwiło mnie to, jeszcze chwilę temu temperatura była taka jak na początku dnia.
Pogoda jednak najwyraźniej nie chciała dać za wygraną i teraz zesłała okropny mróz, który z zadziwiającą szybkością zamrażał kostki lodu leżące na ziemi. Przywódczyni z zatroskaną miną wycofała się do środka, zapewne po to, by zrelacjonować małżonkowi sytuację. Ja z pozornym spokojem sprawdzałam, czy grad spowodował wielkie straty, i cóż... Nie było najlepiej, ale zawsze mogło być gorzej. W co słabszych drzewach pojawiły się dziury, a poza tym byłam wręcz pewna, że w najbliższym czasie będę musiała zadowolić się śniegiem jako ugaszaczem pragnienia, bo woda w źródłach w okresie bliskiej przyszłości będzie nie do wygrzebania, a dalej niesamowicie zimna (nawet jak na standardy obecnej pory roku).
Westchnęłam głęboko, czując przy tym ostre powietrze drapiące moje nozdrza i kłujące w piersi — to oznaczało, że lepiej wycofać się do środka.
Kiedy byłam z powrotem w jaskini, od razu zauważyłam różnicę — konie stały w grupkach, wymieniając się różnymi spostrzeżeniami, kilkoro stało, spokojnie obserwując innych, natomiast pojedyncze źrebięta skakały dookoła zapewne rodziców.
Najbliższy czas miałam zamiar spędzić na drzemce, ta jednak została brutalnie przerwana przez nagły huk. Moje pierwsze myśli wyglądały między innymi tak: „Dlaczego ja? Czym sobie na to zasłużyłam?”. Otóż okazało się, że niedawna sytuacja niewystarczająco spełniła swoją wizję, dlatego też aktualnie na zewnątrz rozpętała się burza. Przez szybki lot kropel wody nie było nic widać, a gromy i pioruny przecinające niebo pełne wręcz czarnych chmur dodawały powagi sytuacji.
Cóż... Mój limit nieszczęść chyba wyczerpał limit miesięczny. Przynajmniej taką mam nadzieję.

Zaliczone.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!