Dzisiejszego dnia wstałam bardzo wcześnie. Mała biała śnieżka spadła mi przed oczami. Na początku postanowiłam coś przekąsić. Ponieważ, na ziemi trudno było znaleźć coś zielonego, zjadłam trochę kory. Może kora nie jest najsmaczniejsza, ale jest podstawowym pożywieniem w zimowej diecie konia. Od razu po śniadaniu wybrałam się na poszukiwania ziółek. W zimie wśród śniegu bardzo trudno jest znaleźć jakąkolwiek zieleninę, ale w górach jest sporo tych ziółek, a więc wybrałam się w góry. Na szczęście góry i pagórki w okolicy nie są strome, i w miarę łatwo jest na nie wejść. Pierwszą wspinaczka okazało się być na darmo, ale kolejne się już opłacały. Gdy już zebrałam wystarczająco dużo roślinek i ziółek, powoli wracałam do stada. Gdy już byłam na miejscu, wszystkie zioła położyłam na kupkę innych ziół. Gdy już to zrobiłam, jak zwykle wybrałam się na krótki spacerek po lesie. Gdy jednak byłam coraz bliżej środka lasu, zaczynałam myśleć, że to był zły pomysł. Chciałam wracać do stada, gdy nagle coś usłyszałam. Automatycznie moje nogi zaczęły galopować, ale zachowałam. Zajrzałam zza krzaki i zobaczyłam małego wilczka z zranioną łapą. Trochę się bałam, ale chciałam mu pomóc.
- Rose, co ty robisz?! Przecież to wilk! - nagle usłyszałam znajomy głos.
<Shiregt? Pomożesz małemu słodkiemu wilczkowi?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!