Strony
▼
21.09.2018
Od Mint do Wichra „W czym kamień podobny do konia?”
-Czy Ty jesteś moją mamą?- usłyszałam, wypowiedziane z mnóstwem jąkania się pytanie od malca, który wołał mnie uprzednio swoim cichutkim, a jednocześnie lekko przerażonym rżeniem. Miałam parę pomysłów na odpowiedź, ale po prostu nie potrafiłam się wysłowić. Nie wiedziałam jak rozmawiać ze źrebakiem. Spuściłam głowę i posłałam mu przepraszające spojrzenie. Wiem, że młody może się trochę rozczarować, lecz podle okłamywać go nie będę.
-A jestem podobna do niej?- uśmiechnęłam się subtelnie do niego i bezradnie machnęłam łbem.
-Czyli nie?- widziałam w jego oczach paniczny strach. Obserwując jego mięśnie nawet mało wprawnym okiem, można było stwierdzić, że się są napięte.
-"Nie możesz tego po prostu wywnioskować?"- te słowa cisnęły mi się na język, lecz ugryzłam się w niego w ostatnim momencie. Prychnęłam, potwierdzając jego słowa.
-Nie musisz się bać - wyszeptałam-Gryzę, ale nie małe źrebaczki — próbowałam sprawić by w naszej rozmowie, pojawił się cień humoru. Mój koniowaty towarzysz nie wyglądał na przekonanego, ale po chwili wstąpiła w niego nowa nadzieja.
-Wiesz, gdzie mogę znaleźć moją matkę?- błyszczące oczy zdradzały chęć do działania kasztanka.
-Niestety nie, zawsze możesz jej poszukać- mruknęłam.
- Nie umiem chodzić- przyznał.
-Chcesz małą lekcję?- zapytałam.
Zawiał cichy wiatr. Wsłuchiwałam się w jego muzykę i skupiałam wzrok na małym, szarym kamieniu. Na jego położeniu, każdemu wgłębieniu... Porównywałam go właśnie w myślach do malca. Odłamek skały przeżył wiele doświadczeń, które odcisnęły na nim swoje piętno. Coś czuję, że ewentualne zaginięcie matki u źrebaka. To znaczy załamanie, zamknięcie się w sobie, nie rysy... Jego zmiana nie będzie widoczna tak bardzo widoczna w wyglądzie jak w środku. Tak szybko musi dorosnąć do niektórych spraw. Na razie jednak nie zawracałam tym sobie głowy, niewiadome było jak to wszystko się potoczy.
<Wicher?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!