Strony

13.08.2018

Od Salkhi do Mivany „Niezręczność”

Można powiedzieć, że byłam nieco zdegustowana ostatnią wypowiedzią samca. Przypominał mi tym wielkich podrywaczy, uważających, że mogą zdobyć niczym trofeum każdą klacz. Wydaje im się, jakobyśmy nie posiadały własnych mózgów i nie widziały ich poczynań. Cóż, niektóre może lecą na wygląd i uroczy uśmiech, ale błagam! Intelekt przynajmniej przydaje się do poważnych rzeczy, a nie zabawy. Zresztą mniejsza z tym.
Zauważyłam, że Mivana spogląda na mnie. Cóż, chyba czas zabrać głos.
— Uważam, że my nie jesteśmy idealne do podejmowania takich decyzji. Myślę za to, że nasz władca chętnie sobie z tobą porozmawia i zadecyduje o twoim członkostwie. — powiedziałam, spoglądając na gniadosza. Jego uśmiech nieco zadrżał, ale skinął głową.
— W takim razie zaprowadźcie mnie do niego.
Przewróciłam oczami na rozkazujący ton — zdecydowanie nie przepadałam za wykonywaniem żądań. Nic nie mówiąc, odwróciłam się i ruszyłam w stronę poprzedniej wędrówki mojej i Kataxo. Zerknęłam w miejsce, gdzie poprzednio stała i zauważyłam, że zrobiła to, co ja. Zrównała ze mną krok i szłyśmy obok siebie. Do moich uszu dotarło skrzypienie śniegu i za chwilę przy drugim boku klaczy maszerował również gniadosz.
Poruszaliśmy się w ciszy, a ja wręcz zapomniałam, że mam towarzyszy. Samcowi chyba jednak to nie odpowiadało albo czuł się niezręcznie, gdyż odezwał się:
— Co robiłyście tu o tej porze?
Zerknęłam kątem oka na znajomą, by zobaczyć czy odpowie, czy też ja mam to zrobić.
— Zwiedzałyśmy. — mruknęła zdawkowo, mając oczy wlepione tuż przed siebie.
— Aha. — odpowiedział tamten, nieco zapeszony. I ponownie władanie przejęła cisza.

< Mivana?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!