Zauważyłam, że Mivana spogląda na mnie. Cóż, chyba czas zabrać głos.
— Uważam, że my nie jesteśmy idealne do podejmowania takich decyzji. Myślę za to, że nasz władca chętnie sobie z tobą porozmawia i zadecyduje o twoim członkostwie. — powiedziałam, spoglądając na gniadosza. Jego uśmiech nieco zadrżał, ale skinął głową.
— W takim razie zaprowadźcie mnie do niego.
Przewróciłam oczami na rozkazujący ton — zdecydowanie nie przepadałam za wykonywaniem żądań. Nic nie mówiąc, odwróciłam się i ruszyłam w stronę poprzedniej wędrówki mojej i Kataxo. Zerknęłam w miejsce, gdzie poprzednio stała i zauważyłam, że zrobiła to, co ja. Zrównała ze mną krok i szłyśmy obok siebie. Do moich uszu dotarło skrzypienie śniegu i za chwilę przy drugim boku klaczy maszerował również gniadosz.
Poruszaliśmy się w ciszy, a ja wręcz zapomniałam, że mam towarzyszy. Samcowi chyba jednak to nie odpowiadało albo czuł się niezręcznie, gdyż odezwał się:
— Co robiłyście tu o tej porze?
Zerknęłam kątem oka na znajomą, by zobaczyć czy odpowie, czy też ja mam to zrobić.
— Zwiedzałyśmy. — mruknęła zdawkowo, mając oczy wlepione tuż przed siebie.
— Aha. — odpowiedział tamten, nieco zapeszony. I ponownie władanie przejęła cisza.
< Mivana?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!