Strony
▼
18.08.2018
Od Salkhi do Cardinaniego „Potrzebuję odprężenia”
Spokojnie przemierzałam las na niższej części Gerel Uul, w poszukiwaniu jakiejś polanki do treningu biegów. Wolałam nie ganiać po śniegu w lesie, szczególnie iż ostatniej nocy był porządny mróz i gdzieniegdzie mogło być ślisko. Nie chciałam ryzykować wpadnięcia na drzewo (trochę niezręczna byłaby wtedy wizyta u medyka, jeśliby w ogóle do niej doszło), więc łąka nadawałaby się idealnie do ćwiczeń. Tam mogłam spokojnie trudzić się bieganiem po niepewnej nawierzchni i próbami utrzymania się na niej, bez większych niebezpieczeństw.
Poza tym chciałam pobyć trochę sama. Ostatnio cały czas przebywałam w towarzystwie innych (co było nieco zaskakujące, wybierając stanowisko zwiadowcy, spodziewałam się raczej nadmiernego osamotnienia) i dobrze by było trochę od niego odpocząć, a cisza i sport to idealne odprężenie. Może nawet poprawi mi to trochę humor?
Zauważyłam w oddali prześwit między drzewami i na mój pysk wpłynął uśmiech. Nareszcie. Dostałam się na wolną przestrzeń i tak jak się spodziewałam, nie było na niej nikogo. Zrobiłam na początku spokojnie kółku dookoła, żeby sprawdzić nawierzchnię, ewentualne doły ukryte pod śniegiem i inne takie. Kiedy nic takiego nie odkryłam, puściłam się szaleńczym galopem, by wyrzucić z siebie całe nagromadzenie uczuć zgromadzonych w środku. Wiatr rozwiewał moją grzywę, a ja zdecydowanie czułam się lepiej. Wolność była rzeczą, którą kochałam najbardziej i najboleśniejsza byłaby dla mnie utrata jej. Mijał czas, a ja zrobiłam się zmęczona początkowym cwałem i późniejszym galopem, w dodatku parę razy poślizgnęłam się i cudem łapałam równowagę.
W końcu zatrzymałam się i wzięłam kilka głębokich wdechów, by wypuścić kłęby pary z nozdrzy. Moje ciało było zgrzane, jedynie zewnętrzna temperatura powstrzymywała je od wylania na sierść litrów potu.
— Em... Cześć?
Słysząc jakiś głos, uniosłam głowę i rozejrzałam się — moim oczom ukazało się ciemne ciało, które zdecydowanie wryło się w moją pamięć.
To on, ten wstrętny wyjadacz owoców, który pozbawił mnie przyjemności spróbowania ich jakiś czas temu. Teraz jeszcze śmiał pokazywać mi się na oczy!
Prychnęłam i odwróciłam się w drugą stronę, by ponowić trening. Nie zamierzam poświęcać mu czasu.
<Carni?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!