Podeszłam do nieznajomego ogiera, aby mu podziękować, jak mnie nauczono. On jednak odwrócił się w moją stronę z bronią, która znalazła się niebezpiecznie blisko mojej piersi.
- Ło, spokojnie! Nie chcesz mnie zabić - powiedziałam, cofając się na względnie bezpieczną odległość.
- A to dlaczego? - zapytał trochę niewyraźnie, trzymając kurczowo w zębach gałąź zakończoną jakimś ostrym kamieniem.
- Bo nie masz złych zamiarów, podobnie, jak ja - opuścił broń, w której rozpoznałam w końcu włócznię, na dół, jednak nie schował jej do końca - Z resztą, byłoby to nielogiczne. Po coś mnie uratowałeś -starałam się zachować spokój. Osobnik ten nie wyglądał na kogoś, kto rzuca się na bezbronne, zagubione klacze, jednak broń w pysku nie wydawała się zabawką dla źrebaków.
- Skąd wiesz, że ratowałem ciebie? Może przypadkiem znalazłem się tu, a wilk zaatakował również mnie? - spojrzałam na niego niedowierzającym wzrokiem. - Jeśli samotny wilk miałby już jedną ofiarę, czyli mnie, nie miał by żadnego powodu, by atakować następnego konia.
- No dobra, masz mnie. Ale odejdź stąd - nieznajomy prychnął, robiąc kilka kroków w moim kierunku.
- A to niby dlaczego?
- To ziemie mojego klanu, a oni nie za bardzo przepadają za gośćmi od sąsiadów - zmierzył mnie krytycznym wzrokiem.
- Dobrze, rozumiem przekaz. Zatem żegnaj i żyj w spokoju - skinęłam mu głową. Kiedy niechętnie wykonał ten sam gest, odwróciłam się i odeszłam powoli, kulejąc na jedną nogę. Czułam na sobie jego wzrok, póki nie zniknęłam między drzewami.
Zaliczone.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!