Biegłam przed siebie, tak szybko, jak na to pozwalały mi nogi. Wbrew pozorom nie byłam taka wolna, choć nie umywałam się do towarzyszki tego popołudniowego biegu - czy też lotu - Avy, która bez większego wysiłku mogła mnie wyprzedzić. Zapomniałam o całym świecie, co w sumie było powodem, dla którego w ogóle zostałam wyciągnięta z szarego lasu - miałam zapomnieć o przeciwnościach losu i o wydarzeniach sprzed kilku tygodniu. Zdaniem sokolicy, powinnam się zabawić, a co jest bardziej przyjemnego od chwytania wiatru? Oczywiście nic, jak to stwierdziła pierzasta część tej dwuosobowej paczki.
Sielankę tej sytuacji przerwał nam jakiś koń, który ni stąd, ni zowąd pojawił się przed nami. Natychmiast zaczęłam hamować, co na śliskim, mokrym i gnijącym podłożu jest dość trudnym zadaniem. Zatrzymałam się więc o długość mojej głowy od Miriady - siostry Shiregta oraz ofiary porwania, dzięki czemu w mojej głowie zaryło się jej imię.
- Wybacz, Mira. Nie chciałam cię straszyć - stanęłam wyprostowana, otrzepując się z resztek przedmiotów, które wylądowały na mnie, poderwane od ziemi siłą moich kończyn.
Ava zakręciła w powietrzu pętlę, po czym stanęła na ziemi, czego nie cierpiała, jednak w okolicy nie było żadnych drzew.
- To twoja znajoma? - sokolica zaskrzeczała, spoglądając to na wciąż oszołomioną księżniczkę, to na mnie - Języki wam ucięło?
- Ava, to księżniczka Miriada, Miri, to Ava - korzystając z okazji przedstawiłam sobie towarzyszące mi dziewczyny.
Rozejrzałam się wokół. Stado znajdowało się na tyle daleko, że jedyne maści, jakie rozróżniałam, to jasny - ciemny. Przez moją głowę przemknęła myśl, że to trochę podejrzane, że Miriada znalazła się tak daleko od klanu.
- Tak właściwie, co ty tu robisz? - zapytałam, mierząc klacz od kopyt do uszu, szukając jakiś wskazówek, co do powodu przebywania w samotności.
< Miri? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!