Strony

2.08.2018

Od Mivany do Mikada ,,By nigdy nie wracać"

Shiregt starał się mnie pocieszyć. Mówił, że to nie moja wina. I choć czułam się lepiej ze świadomością, że jest na świecie ktoś, kto pragnie mnie pocieszyć, nie potrafiłam przestać płakać i obwiniać siebie o śmierć matki. W końcu mogłam próbować jej pomóc, jednak ja uciekłam jak tchórz, zostawiając ją w płonącym więzieniu. Przyszły władca odszedł ode mnie w końcu, wołany przez rodzinę. Wtedy ja uświadomiłam sobie, że mam przecież jeszcze kogoś z rodziny - mój ojciec gdzieś zniknął. Rozglądałam się gorączkowo, modląc się o to, by nie okazało się, że straciłam obydwoje rodziców. Gniadosz wybiegł jednak z dogasającego bardzo powoli lasu i przeprawił się przed rzekę, po czym stanął kilka metrów ode mnie. Podeszłam do niego, czując ulgę, że go widzę, a jednocześnie wstyd zmieszany z bólem, gdyż nie pomogłam jego partnerce w wydostaniu się z płomieni.
- Ojcze... ja przepraszam - wydusiłam z siebie słabym głosem, nagle znajdując coś ciekawego w swoich kopytach.
Ogier milczał, a ja podniosłam wzrok na niego. Dostrzegłam, że ma osmaloną sierść, a jeden z jego boków wyglądał naprawdę tragicznie. Wciągnęłam głośno powietrze na ten widok, powstrzymując się od kolejnego wybuchu płaczu. Ojciec chciał uratować matkę, naprawić mój błąd, a podczas tej misji, od początku skazanej na niepowodzenie, sam omal nie zginął. Prawie zabiłam całą rodzinę jednym nieprzemyślanym uczynkiem. Poczułam się tak tragicznie, że niewiele brakowało, abym skoczyła w płomienie, byle by trafić do swojej matki i nie narażać już nikogo na cierpienie. Jak ja mogłam ją zostawić?
- Nie wiem, co mam o tym myśleć - niewyraźnie wymamrotał ogier.
Czyżby ojciec zastanawiał się nad tym, czy mnie wrzucić do rzeki za karę, w myśl - oko za oko, ząb za ząb - czy myślał, że Marabell nie umarła przeze mnie?
- Ona już nie wróci, prawda? - zapytałam, nie mogąc już utrzymać łez w ryzach.
Odpowiedziała mi głucha cisza.
- Ja... Ja ją zabiłam, ojcze. Zabiłam! - bałam się spojrzeć mu w oczy. Unikając jego reakcji, popędziłam przed siebie, byle jak najdalej tego strasznego miejsca. Nie chciałam widzieć nawet zarysu dymu, ani czuć jego zapachu - nic, co przypomniałoby mi o zamordowaniu matki. Miałam dość siebie i całego świata. Chciałam zapaść się pod ziemię i nigdy nie wracać, by nie musieć tłumaczyć się ze swoich grzechów. Pewnie miałabym rozprawę, skazaliby mnie na śmierć za zabójstwo. Chciałam tego uniknąć, nigdy nie wracać - nie miałam po co.

< Mikado? Mivana ma załamanie nerwowe >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!