Strony

12.08.2018

Od Mint do Vayoli „Urojenie”


-Po nikim nie można być niczego pewnym. Dobro może okazać się najczarniejszym złem. I odwrotnie. Każdy z nas ma w sobie nutkę nienawiści i przebiegłości...- zakończyłam tajemniczo wypowiedź, patrząc wyczekująco w oczy Vayoli. Jej ślepia błyszczały tajemniczym blaskiem. Zresztą wszyscy tak mieli. Dziwne światło chcące najpewniej zabić. Wcześniej wypowiedziane przeze mnie słowa, odbijały się w mojej głowie.
Musiała być mocno zraniona w przeszłości. Zło kryjące się w każdym fragmencie masy, która wypełnia oczodoły o bardzo przydatnej funkcji, odpowiada za widzenie. A może tylko tak mi się wydaje? Mój umysł jest skomplikowany. Huk wie, czy nie posuwa mi takich myśli specjalnie. Smród spalonych ciał. Dziwne uczucie, które sprawia, że mam jeszcze bardziej zaskakujące odczucia. Napięłam mięśnie. Może lepiej uciec, zanim wezmą mnie za wariatkę. Nieźle po**baną wariatkę. Przez moją głowę przebiegało tysiące myśli. Wszystkie w nadzwyczajnym tempie. Za szybko, żeby je przeanalizować. Poczułam, że po moim ciele spływają smyrające mnie strużki potu. Nagle zaczęła mnie ogarniać ciemność. Znajoma... Pytanie, skąd i dlaczego ją tak dobrze znam. Wszystkie dźwięki wydawały się teraz takie głuche i mało znaczące. Rozwarłam ślepia i zorientowałam się, że leżę na trawie i jestem cała mokra od potu.
-Przepraszam za moje urojone dziwy- westchnęłam i spojrzałam na Vayolę.
<Vao? Przepraszam, że tak późno. To samo tyczy się Dantego>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!