Strony

27.08.2018

Od Dantego "Atak wilków (Naadam)"

Przez chwilę jeszcze stałem w miejscu, patrząc za oddalającym się Shiregt'em. W końcu jednak odwróciłem się w drugą stronę i ruszyłem w stronę lasu. Miałem nadzieję znaleźć tam jeszcze jakiś pomysł na trening. Mijałem różne drzewa, które niemal niczym się od siebie nie różniły. Tak to już było zimą. Po jakimś czasie do moich nozdrzy dotarła niepokojąca woń. Ruszyłem jednak za nią, gdyż czułem, że muszę sprawdzić, co dokładnie oznacza. W taki oto sposób natknąłem się na ciało martwego jelenia. Całe było poszarpane, co nie zostawiało wątpliwości w kwestii tego, kto za tym stał. Poza tym wokół było mnóstwo śladów łap. Chciałem po cichu wycofać się, nie zawiadamiając żadnego zwierzęcia o swojej obecności tutaj. Jak to jednak często bywa w takich sytuacjach, nie udało mi się to. Po chwili bowiem z krzaków znajdujących się po drugiej stronie ciała jelenia wychyliły się dwie wilcze głowy z obnażonymi kłami, a za nimi reszta ciał. Nie zastanawiając się dłużej, zawróciłem i biegiem ruszyłem w stronę klanu. Chrzęst śniegu upewnił mnie tylko, że drapieżniki ruszyły za mną. Na szczęście dzięki odbytym ćwiczeniom mogłem pochwalić się nieco już lepszą szybkością, a do tego nie zdążyłem się zbytnio oddalić od stada, dzięki czemu szybko pokonałem drogę powrotną.
-Wilki! Wszyscy muszą uciekać!-zawołałem, wzbudzając tym samym wśród członków klanu nie małe zamieszanie.
-Spokojnie, tylko spokojnie. Uformujcie koło. Klacze i źrebaki do środka. Na zewnątrz niech zostaną ogiery, przede wszystkim bojownicy, obrońcy i każdy, kto dobrze walczy-powiedział mój brat, wychodząc przed wszystkie konie. Musiałem uznać, że miał swego rodzaju talent, bo wszyscy jak jeden mąż przestali mówić i wysłuchali go. Zaraz potem konie wykonały jego rozkaz. Na czele formacji znajdowały się moja matka i siostra. Tyłu zaś pilnować miałem ja, mój brat i ojciec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!