Strony

24.07.2018

Od Shiregt'a do Rose ,,Wdzięczność"

Klaczka przekazała mi jabłko prosto do pyska. Odgryzłem spory kawałek; reszta pod wpływem prawa ciążenia spadła na ziemię. Z przyjemnością schrupałem soczysty, świeży, chrupiący owoc, przez cały ten czas wpatrując się w duże, błękitne oczy Rose. Jej źrenice same jakby przyciągały wzrok, przynajmniej mój. W końcu to ona odwróciła głowę by poprawić niesione delikatnie w wargach zioła. Przełknąłem ostatni kęs, po czym rzekłem śmiało:
— Dziękuję. Wypada mi się odwdzięczyć. - z tymi słowami zbliżyłem się do towarzyszki. - Oprzyj się o mój bok. Pójdziemy do medyka. - przez chwilę przypatrywała mi się uważnie, lecz pokiwała głową i ruszyła w stronę klanu. Po dłuższym czasie dotarliśmy do reszty. Przełknąłem ślinę, nie dostrzegając nigdzie Miriady, szybko się jednak opanowałem i skierowałem swe kroki w stronę Nick'a. Nastolatka wyjaśniła mu całą sprawę, a medyk szybko i sprawnie z pomocą przyniesionych przez nią roślin sporządził opatrunek. Kiedy wszystko dobiegło końca i ogier usłyszał podziękowania, pożegnałem się z Rose i poszedłem w odwiedziny do Mint.
~Trochę czasu później~
Ciążący mi na duszy niewidzialny ciężar spadł mi wreszcie z serca, a umysł przepełniała radość. Ważne, że mogłem ją zobaczyć, całą posiniaczoną, podrapaną, dziwnie przygnębioną i trochę nieobecną, ale prawdziwą, z krwi i kości. Idąc tak szybkim marszem w zamyśleniu nagle wpadłem na innego konia którym okazała się, rzecz jasna, Rose.
<Rose? Rose jest wszędzie. XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!