Strony

17.07.2018

Od Mikada do Marabell „Kocham cię...”


-Wzięło cię za wspominki... Tak, pamiętam. To było tak dawno, a mam wrażenie, jakby to było wczoraj- rzekłem cicho, intensywnie wpatrując się w piękny widok, który raczył nas swoim urokiem dookoła góry. Przysunąłem moje wargi, do warg partnerki i zatopiliśmy się w czułym pocałunku. Po chwili oderwaliśmy się i z rozkoszą rozpoczęliśmy drugi. Nagle klacz odezwała się, udając zdenerwowaną.
-No nie przesadzaj. Nie jestem aż tak stara- roześmiała się.
-Ale ty ani trochę się nie zmieniłaś -ucałowałem ją w czoło. Siedzieliśmy w ciszy i spoglądaliśmy raz na krajobraz, raz na siebie samych. Wiatr zaczął się bawić naszymi grzywami, trawą, krzewami oraz koronami drzew.
- Całego świata nie zwojujesz, ale swoją obecnością ucieszysz przynajmniej jednego ogiera — uśmiechnąłem się. Popatrzyłem w jej oczy. Piękniejsze niż zazwyczaj... Zacząłem lizać ją po szyi z nieukrywanym zadowoleniem.
-Kocham cię -szepnąłem, po czym przerywając czynność, położyłem się obok klaczy.
-Ja ciebie też- odpowiedziała, tym samym sprawiając, że miałem niezwykle miły nastrój.
-Wierzę, że uda ci się w swoim życiu pokonać te wszystkie góry- popatrzyłem, na rozciągające się za nami pasma górskie.
- Jednak ty jesteś tym marzycielem... A w sumie czemu by nie?-odpowiedziała.
<Przepraszam, że takie krótkie>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!