Strony
▼
19.07.2018
Od Marabell do Mikada ,,Póki na to czas”
Podniosłam głowę do góry i rozejrzałam się po otaczającym mnie miejscu. Leżałam na trawie, a kiedy się poruszyłam, stwierdziłam, że trawa, która rosła wokół, była mokra, więc musiałam już tu leżeć od kilku ładnych chwil i zdążyłam przetrwać urwanie chmury. Jakimś cudem znalazłam się w miejscu postoju klanu, mimo iż pamiętałam, że zasnęłam na samym szczycie. A najgorsze było to, że nigdzie nie mogłam dostrzec Mikada.
Z kierunku, gdzie przebywała reszta stada, zbliżał się do mnie jakiś kształt, w którym rozpoznałam kopytnego. Posturą był podobny do mojego ukochanego, jednak był zdecydowanie jaśniejszy. Gdy zbliżył się dostatecznie, rozpoznałam w nim Hadvegara.
- O, Marabell obudziłaś się już — to nie było grzecznościowe przywitanie, ale nie chciało mi się zwracać mu na to uwagi.
- Witaj Hadvegar. Gdzie jest Mikado? - naprawdę zastanawiałam się, co stało się na górze.
- Spokojnie, wypuszczę cię do niego, jak tylko cię znowu obejrzę — odparł medyk z lekkim uśmiechem.
Po skończonej wizycie wybrałam się we wskazanym przez ogiera kierunku, gdzie podobno ostatnio widział mojego partnera. Odnalazłam go stojącego z nietęgą miną na zboczu kotlinki, w której znajdowała się baza klanu. Zaszłam go od tyłu i skoczyłam na jego grzbiet. Ogier zaskoczony bryknął lekko, przyciągany do ziemi moim ciężarem.
- Hej Mikado — przywitałam się ze śmiechem.
Wstrzymał swoje próby zrzucenia intruza z pleców, a ja zsunęłam się z niego na wciąż wilgotne rośliny.
- Masz pełno energii po spaniu — zauważył — Wystraszyłaś mnie. I na szczycie, i teraz.
- Po prostu chcę czerpać z życia jak najwięcej, póki mogę — z jednej strony chciałam się uśmiechnąć, z drugiej zacząć płakać — To, co dzisiaj robimy?
< Mikado, co wymyślisz dla was? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!