Strony

22.07.2018

Od Cardinaniego do Miriady „Próbuje ogarnąć się w tym szaleństwie (Naadam)”

Po wyznaczeniu mojej tymczasowej misji zająłem się treningiem do jakiegoś wielkiego przedsięwzięcia zwanego igrzyskami Naadam. Kompletnie nie miałem pojęcia, jak może wyglądać taka zabawa, nigdy nie miałem zaszczytu uczestniczyć w takim samym albo chociaż podobnym wydarzeniu. Wyglądało na to, że wreszcie będę mógł poczuć, jak to jest przygotowywać, a potem brać udział w epizodzie. Po krótkich namyślaniach stwierdziłem, że poszukam jakiś zainteresowanych i ogarniętych w sprawie. Chciałem udać się do pary przewodniczącej, lecz los zastawił mi drogę gniadym ogierkiem znanym przeze mnie z widzenia. Z opowieści Miriady zaś wiedziałem, że to jej brat, a na imię mu Shiregt. Na oko przypuszczałem, że to nastolatek, na źrebię nie wyglądał... A gdyby był dorosły, władzę sprawowałby on albo jeszcze ktoś inny w jego wieku. Taka zasada jest w większości klanów. Tak przynajmniej myślę. Ciekawe czy to stado trzyma się kurczowo tej zasady, czy ma zupełnie inne poglądy na to, kogo wybrać na zarządcę grupy. A może Khonkh będzie nim aż do śmierci? Cóż pozostało mi się wyedukować w tych sprawach. Przez chwilę namyślałem się czy ogierek będzie w temacie, aż w końcu roześmiałem się w duchu. Jest synem władcy, więc czemu miałby o tym nie wiedzieć. Chyba że to przygotowywana w pocie czoła zabawa tylko dla dorosłych. Jednakże tego nie zakładałem. Wyciągnął mnie z przemyśleń dopiero sam gniadosz.
-Witaj Cardinano- ogier zwrócił się do mnie po imieniu- Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko, aby zmierzyć mi czas, w którym przebiegam wyznaczoną trasę? To dla mnie bardzo ważne.
-Dobry wieczór- wolałem stosować bardziej grzecznościowe przywitania niż „cześć”, gdyby przybysz okazał się jednak dojrzały- Oczywiście, że tak- zgodziłem się na propozycję- I tak nie mam nic lepszego do roboty- na wpół skłamałem na wpół, na wpół powiedziałem prawdę. Z jednej strony miałem się przygotowywać do Naadam, ale w sumie nie miałem pomysłu na interesujące zajęcia związane z wydarzeniem.
-Dziękuję- powiedział śpiewkę grzecznościową, po czym nie bawiąc się w długie monologi ani zbędne szczegóły, dodał- Pozostaje mi zaprowadzić Cię do miejsca, w którym zaczniemy, chodź- ruszył powolnym kłusem przed siebie. Gdy dotarliśmy na miejsce, wyznaczyliśmy trasę do przebiegnięcia na około 400 dużych kroków. Wtedy przystąpił do biegu, a ja zacząłem liczyć sekundy. Jego rekord wynosił ich 7 siedem.
Trening zakończyliśmy przyjacielską walką. Już miałem zmierzać do jaskiń, gdy nagle zobaczyłem interesującą gęstwinę i stwierdziłem, że się przejdę. Bylebym zdążył na noc... Nagle ujrzałem Miriadę.
-Cześć- przywitałem się, a ona odpowiedziała tym samym- Co tam?
-Zbieram zioła- odpowiedziała krótko- A ty?
-Próbuję się ogarnąć w tym całym szaleństwie zwanym Naadam- dopowiedziałem z subtelnym uśmiechem.
<Miri?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!