Strony
▼
17.07.2018
Od Cardinaniego do Miriady „Bolesna miłość”
-Jeszce się zbyt dobrze tu nie obeznałem -rzekłem, udając, że w ogóle nie przejął mnie wcześniejszy ruch klaczy, ale też nie zamierzałem o nim rozmyślać — Stanowisko postawiłem na drugie miejsce. Gdy tylko Khonkh do mnie zagadnął i przyjął do klanu, udałem się na poszukiwania bratniej duszy.
-Rozumiem — odpowiedziała na moją kwestię Miriada, wyglądająca jakby nad czymś się zastanawiała, lecz po chwili dodała- Może ci w tym pomóc? Sama jako nastolatka za niedługo będę decydować się, jaka będzie moja praca w klanie. Na razie mam dużo dylematów co do tego- odparła życzliwie przyjaznym tonem. Wszyscy chcą m pomóc. To miłe, ale nauczyłem się trochę polegać na sobie i pewnie teraz ciężko będzie mi się od tego odzwyczaić.
-'Po mnie niczego nie można się spodziewać. Niby się cieszę, że ktoś mi pomaga, ale zawsze mam jakieś „ale” '- zaśmiałem się w myślach. Klacz patrzyła na mnie wyczekująco. Wreszcie dałem odpowiedź na jej pytanie.
-Chętnie- odezwałem się obojętnie. I tak nie miałem nic lepszego do roboty. Miriada zaprowadziła mnie do władcy i razem przedstawili mi wszystkie możliwe stanowiska. Po chwili zastanowienia wybrałem to co w moich oczach prezentowało się najlepiej. Ta ranga to strateg.
-Później-
Znowu natknąłem się na izabelowatą towarzyszkę. Zablokowałem jej ścieżkę z nieskrywanym zadowoleniem, skutecznie uniemożliwiając jej pójście dalej. Wydaje się dość ciekawą osobowością i bardzo chciałbym ją bliżej poznać.
-Witaj ponownie- rzekłem cicho.
-Również witaj- odpowiedziała, grzebiąc kopytem w grząskiej ziemi.
-Może opowiedziałabyś mi coś o sobie?- zapytałem, modląc się by klacz przytaknęła. Inaczej nie wiedziałbym pewnie co odpowiedzieć, a co za tym idzie rozmowa przestałaby się kleić.
- W zamian za krótki wytwór twojej wyobraźni.
-A więc posłuchaj- uśmiechnąłem się i zacząłem mówić co przyszło mi na myśl - Pewien siwy, poczciwy koń Kaspian spacerował po Mongolskiej głuszy. W końcu przez przypadek samotne zwierzę wkradło się na teren pewnego męskiego zgromadzenia zwanego „Cieniem sztyletu”. Była to grupa, która zajmowała się opanowywaniem najróżniejszych technik walki. Tą pasją żyli wszyscy członkowie. Mieli dwa warunki- szanować siebie nawzajem, a także główny cel grupy oraz drugi nie zaznać nigdy miłości, gdyż to według wodza rozpraszało ogierów. Siwek bez wahania zgodził się zasilić ich szeregi. Wiedział, że umiejętność dobrej samoobrony zawsze mu się przyda, poza tym był bardzo opuszczony jako wędrowny koń. Wędrowny koń to był taki, który nie należał do jednego stada, ale na krótko zatrzymywał w napotkanych. Ostatnio po prostu nie spotkał żadnego. Zanim jakieś znalazł, musiało minąć trochę czasu. Uczył się więc razem z nimi. Walczył do ostatniego tchu w amatorskich, a potem coraz trudniejszych bitwach. Zdobył dużą sławę i powodzenie wśród członków. Wkrótce miało się to liczyć na skalę światową. Kaspian zdobył też paru dobrych przyjaciół w zgromadzeniu. Grupa zaczęła się rozrastać. Niegdyś samotny wędrowny koń teraz odkrył w sobie pasję, do tego, co robił w paczce. Po jakimś czasie zdecydował się na chwilę opuścić wszystkich członków i przypomnieć sobie co kiedyś robił. Wtedy dotarł do stada znanego „Ostrym kryształem”. Wszystko toczyło się jak zwykle z wyjątkiem innych koni i nowego otoczenia. Wszystko do momentu, gdy spotkał pewną klacz. Dla niej postanowił troszkę dłużej zostać w tym klanie, odbierając sobie możliwość pójścia do tego drugiego, którego zawsze pragnął odwiedzić, jeżeli nie chciał martwić członków swojej paczki. Wkrótce poczuł do płowej towarzyszki coś więcej niż ciekawość. To była miłość... Przez jakiś czas nie chciał w to wierzyć, ale w końcu zrozumiał. Nie chciał się ukrywać ze swoimi uczuciami i poszedł do klaczy i wyznał, to co zdążyło się w nim narodzić w ciągu ostatnich dni. Okazało się, że ona to odwzajemniała. Przynajmniej tak mówiła. Ogier poczuł się cudownie. Porzucił wszystko, co było dla niego ważne — pasję, przyjaciół, wędrowanie sobie gdzie tylko zapragnął oraz sławę. Członkowie grupy byli bardzo zdenerwowani. Wtedy doszło do niego, że jego przyjaźnie nie były prawdziwe. Załamał się, lecz jego miłość go z tego wyciągnęła. Żyli tak w szczęściu trzy lata, ale przerwała to pewna wojna, w której zginęła jego towarzyszka. Kaspian uświadomił się, że zabrakło mu pewnej umiejętności, której nauczyłby się, gdyby wtedy dalej należał do „Cieni Sztyletu”. Życie zakończył nieszczęśliwie -na sznurku. Od tego czasu straszy świeżo upieczonych małżonków.
<Mirada? Przy okazji wplotłam legendę>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!