-Cześć-odpowiedziałem.-Nie przeszkadzam?-spytałem po chwili. Sirocco spojrzała na mnie jakby chciała się upewnić, czy to naprawdę ja.
-Ty serio się pytasz o coś takiego?-spytała po krótkim namyśle.
-Noo...chyba tak-odparłem. Zupełnie nie rozumiałem, o co może jej chodzić.
-To niepodobne do ciebie-odparła z uśmiechem Sirocco.
-O czym rozmyślałaś?-zapytałem po dłuższej chwili, kiedy tu już usadowiłem się obok klaczki.
-Właściwie to o niczym konkretnym. Trochę o tym wszystkim, co się dzieje. O walce z reniferami, epidemii-odparła Sirocco. Westchnąłem ciężko.-Co się dzieje?-spytała zmartwiona klaczka.
-Nic, tylko dookoła dzieje się teraz tyle złych rzeczy-wyjaśniłem.
-Zło i dobro towarzyszą nam od zawsze. Tylko nie zawsze to dostrzegamy-odparła Sirocco. Spojrzałem na nią ze zdziwieniem, ale i z podziwem.
-Niegłupie. Właściwie to nawet całkiem mądre-powiedziałem po chwili zastanowienia.
-I jakie prawdziwe-dodała z uśmiechem klacz.-Ale nie ma się też za dużo co martwić-dodała klaczka, po czym szybko wstała.-Tylko że nie ma co się za dużo martwić, bo to też niedobrze!-zawołała Sirocco, po czym dotknęła mnie delikatnie pyszczkiem i krzyknęła:"Berek!". Nie czekając, od razu się podniosłem i zacząłem biec za klaczką. Oboje biegaliśmy po pagórku. Raz goniłem ja, raz Sirocco. Mimo że bawiliśmy się tylko we dwoje, sprawiało nam to dużo radości, a przynajmniej mi. W pewnym momencie, zbiegając z pagórka, potknąłem się i upadłem. Nie wstałem jednak od razu, gdyż w mojej głowie stworzył się pewien plan.
-Nic ci nie jest?-spytała Sirocco i zaczęła do mnie powoli podchodzić. Kiedy była dość blisko, szybko wstałem.
-Berek!-zawołałem, odbiegając jak najdalej. Użyłem jednak zbyt dużej siły i klaczka upadła.
-Au!-krzyknęła. Przez dość długi czas nie wstawała, ale ja nie podchodziłem do niej. Nie chciałem dać się złapać we własną pułapkę. Sirocco jednak nadal nie wstała.
-Nic ci nie jest?-spytałem, ale nie ruszyłem się ani o milimetr.
-Boli mnie noga-odparła po chwili klaczka. Jej głos brzmiał jakby naprawdę cierpiała. Po krótkim namyśle zbliżyłem się do niej.
-Berek!-zawołała Sirocco, starając się mnie dotknąć. Ja jednak zdołałem na czas się odsunąć, przez co klaczka przewróciła się i wylądowała na ziemi u moich kopyt. W tej samej chwili do moich uszu dotarły jakieś hałasy. Ktoś się do nas zbliżał. Nie musieliśmy długo czekać, aż przed nami pojawiły się dwa renifery.
-Kim jesteście i co robicie na naszym terenie?-zapytał ostrym głosem pierwszy z nich. Od razu zrozumiałem, że są to nasi wrogowie, o których niedawno mówili rodzice. Nie bałem się ich jednak wcale. Byłem pewien, że udałoby nam się im uciec, poza tym klan był niedaleko. Wziąłem więc głęboki wdech i wyprostowałem się, chcąc wyglądać jak najbardziej poważnie. W końcu byłem starszy, a do tego należałem do rodziny władców, więc od razu uznałem, że to ja nas muszę z tego wyciągnąć.
-Mógłbym zadać wam to samo pytanie-odpowiedziałem pewnie.
-Zobacz, jacy śmiali-wtrącił drugi renifer.
-Bo jesteśmy na swoich terenach i wiemy, że nic nam nie grozi-odparła Sirocco, która także brzmiała nad wyraz pewnie. Ucieszyłem się, że mam ze sobą przynajmniej tak odważną towarzyszkę.
-No więc? Odejdziecie, czy mam was najpierw nauczyć, że z naszym klanem się nie zadziera?-zapytałem swoim zwykłym, pewnym siebie tonem, który niektórzy zwykli nazywać nawet aroganckim.
<Sirocco? Tak na szybko coś wymyśliłam XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!