Biegliśmy ile sił. To znaczy ja biegam ile sił, a reszta bez większego wysiłku podążała za mną. Nikt jednak mnie nie pospieszał, wiedząc, że daję z siebie wszystko. Kiedy dobiegliśmy do miejsca, gdzie rozstałam się z Shiregt'em.
-Tutaj się rozeszliśmy. Ja pobiegłam po pomoc, a Shiregt za niedźwiedziem-powiedziałam, wskazując miejsce, dokąd odszedł zwierz. Wszyscy niemal od razu się tam skierowali.
-Zaraz, ty nie powinnaś dalej z nami iść. Wróć może lepiej do klanu-powiedział nagle Khonkh, zatrzymując się. Nawet nie chciałam o tym słyszeć, więc w odpowiedzi pokręciłam przecząco głową. Przywódca jednak zdawał się nie widzieć mojej reakcji.
-Kto z nią zostanie?-zapytał.
-Nie ma na to czasu, musimy odnaleźć Shi...ich. Musimy ich odnaleźć-powiedziała Yatgaar i ruszyła najszybciej jak mogła przed siebie. Khonkh i U'schia tylko spojrzeli po sobie i zaraz do niej dołączyli, zostawiając mnie. Nie miałam szans dotrzymać im kroku, ale i tak postanowiłam pobiec za nimi najszybciej jak mogłam. W końcu zgubiłam ich nawet z pola widzenia, ale spróbowałam zaufać swojemu instynktowi. Po jakimś czasie udało mi dotrzeć na miejsce. Moim oczom ukazała się scena, gdzie dwójka dorosłych koni stała po jednej stronie, a po drugiej wściekły niedźwiedź, gotowy w każdej chwili do ataku. Czuć było, że lada chwila rozpocznie się tutaj krwawa walka. Zdziwiło mnie i zaniepokoiło, że nie ma z nimi Yatgaar. Nie widziałam też jednak Shiregt'a, dlatego pomyślałam, że klacz albo poszła go szukać, albo go odnalazła i zabrała najpewniej do klanu. Czemu nie zaatakują pierwsi? Jeśli nie pozwoli się przeciwnikowi wykonać jego ruchu, wtedy będzie się miało przewagę-pomyślałam. Zaraz potem dotarło do mnie, że najprawdopodobniej żadne z nich nigdy nie mierzyło się z niedźwiedziem. Co najwyżej z wilkiem, ale one są o wiele mniejsze, przez co jeśli nie jest ich zbyt dużo, można je pokonać. Khonkh i U'schia nie mieli po prostu planu. Postanowiłam więc wkroczyć do akcji. Zaczęłam się intensywnie rozglądać, szukając Mint. Przez długi czas nigdzie nie mogłam jej wypatrzyć, ale w końcu ujrzałam kształt leżący kilka metrów za niedźwiedziem. Skorzystałam z tego, że nikt mnie jeszcze nie zauważył i zaczęłam skradać się do tamtego miejsca, omijając szykujących się do walki. Na moje szczęście rosło tam dużo zarośli. Poruszałam się jednak bardzo wolno, bo nie chciałam robić niepotrzebnego hałasu. Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że Mint jest nieprzytomna. Czym prędzej zaczęłam próbować ją wybudzić. Delikatnie nią potrząsałam i mówiłam na tyle głośno, na ile mogłam sobie pozwolić. W końcu klaczka otworzyła oczy i zamrugała.
-Mint, choć, musimy stąd jak najszybciej uciekać-powiedziałam.-Nic ci nie jest? Pomóc ci wstać?-dodałam po chwili, bo klaczka zdawała się nie do końca rozumieć, co się dzieje.
<Mint? Oto nasz ratunek XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!