Ten dzień, każda jego pora, chwila, mrugnięcie było od tamtego momentu najpiękniejszymi w moim życiu. Sam fakt, że mogłem towarzyszyć, choćby rzucić okiem na tak iście wspaniałą rówieśniczkę był chyba aktem łaski ze strony niebios, zaś to, co mogło skłonić ją do wspólnej zabawy, do śmiania i rozmawiania się...z drugiej strony, byłem przyszłym władcą i jak zdążyłem zauważyć, niemal każde źrebię chciało przebywać ze mną i moim rodzeństwem. Podobał mi się taki układ. Lecz jej śmiech był niczym tysiące dzwoniących kopyt, głos niczym melodia kropel deszczu lub szumu krystalicznego strumyka, a dokazywanie niczym igraszki z wiatrem. Przepełniony takimi myślami i falą błogiej radości, ledwie powstrzymywałem się resztkami zdrowego, chłodnego rozsądku od wykrzyczenia tego wszystkim obecnym. Jednym z licznych powodów było zresztą nikłe prawdopodobieństwo, by klaczka to odwzajemniała. Stałem u bram mojego nieba którym była Mint w całej swej okazałości, ze wszystkimi wadami i zaletami, jednak nie posiadałem do nich żadnego klucza czy miecza, którymi mógłbym przełamać ich opór. Postanowiłem zachować to wszystko na razie dla siebie. Czasz zawsze się znajdzie.
— Ej! - mój brat przerwał przyjemną ciszę swoim poirytowanym głosem, podczas gdy Miriada, śmiejąc się cicho, odskoczyła na bok i przeturlała się po trawie, wprost na gniadą klaczkę. Zerwałem się na nogi i westchnąłem, spoglądając na droczące się rodzeństwo karcącym wzrokiem.
— A ciebie co ugryzło? - mruknął nagle Dante.
— Nic mi nie jest, nie ma powodu do zmartwień. - odezwała się Mint, otrzepując się wraz z moją siostrą. Faktycznie, zachowałem się jak jakiś przewrażliwiony palant. Uśmiechnąłem się więc i odparłem:
— Ale są pewne do zabawy! - i pętla pt. ,,Dzień (nie)przeciętnego źrebaka" rozpoczęła swój bieg od nowa.
<Mint? Pod koniec trochę chyba...XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!