Strony

7.05.2018

Od Shiregt'a do Mint ,,Pierwsze wejrzenie"

Wpatrywałem się uważnie w owada wspinającego się powoli na chwiejne, dość cienkie źdźbło trawy, co najwyraźniej mu nie przeszkadzało w wytrwałej wędrówce. Żuczek posiadał piękne metaliczne, granatowe okrycie i parę dosyć krótkich czułków którymi wymachiwał na wszystkie strony. Wtem robak spadł wraz z gwałtownym uderzeniem czegoś ciężkiego o ziemię. Uniosłem szybko głowę, nadstawiając uszu, i...zamarłem.
Z trawy podnosiło się właśnie uosobienie piękna, prychając przy tym parę razy i potrząsając prostą, grzywą, lecz gęstą, kruczoczarną i połyskującą w złotych promykach. Jej jedwabista, podobna do mojej, gniadego, nieco jaśniejszego koloru sierść niczym łukowaty stok góry oblany słońcem, smukła sylwetka o wyraźnych liniach z wcięciem grzbietu. Krótki ogon niczym pęk żałobnych, długich, kręconych kwiatostanów kołysał się przy zadzie klaczki. Wreszcie podniosła się ona na swych długich nogach, łączących w sobie jednocześnie siłę i giętkość, jak wierzbowe, ciemniejsze ciut od korpusu w niektórych miejscach witki; tylko jedna biała odmiana na tylnej nodze wyróżniała się z tłumu, ułamana gałązka. Głowa, osadzona na prostej szyi, również była w swej pozornej prostocie piękna; delikatne, małe chrapy na tle ciemniejszego pyska dodawały uroku, od góry zaś średniej wielkości uszy. Prawie pośrodku czoła znajdowała się niemalże niewidoczna śnieżnobiała kreska. A na sam koniec przepastna, groźna głębia, pochłaniająca każdego, kto w nią wpadnie: nieskończony, spokojny ,ciemny, niemalże czarny ocean czystej duszy, zamknięty w oprawie rzęs. To wszystko...co ze świata zostało.
Poczułem jakieś dziwne ukłucie, i przez chwilę nie odrywałem wzroku od podchodzącego do nas źrebięcia, lecz w końcu się otrząsnąłem. Jakoś na pół instynktownie, na pół z doświadczenia, próbowałem odegnać to uczucie, zbyt dziwaczne i niepokojące.
Całą rozmowę przemilczałem. Dopiero, gdy dotarło do mnie jej zaproszenie do berka, rzuciłem się w pogoń. Skakaliśmy radośnie wokoło. To już prawie muskałem pyskiem jej ogon, to znów zostawałem w tyle. Rzecz jasna Dante i Miriada również musieli się uchylać przede mną, jednak to Mint była moim celem. W końcu chwyciłem ją dość lekko zębami, a klaczka odwróciła się prędko na tylnych kończynach. Uspokoiłem oddech i wyprostowałem.
— Proszę o kolejne wyzwanie. - oznajmiłem pewnie.
<Mint? Masz porcję poezji. Takiej...maślanejXD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!