Na pytanie Khairtai rozpromieniłem się wnet, mile zaskoczony taką popularnością mej frakcji i przychylnym nastawieniu do niej, choć zapewne żadne źrebię nie przepuściłoby okazji do dołączenia do jakiegoś tajnego stowarzyszenia.
— Jasne jak słońce. - odparłem z entuzjazmem, podczas gdy w mojej głowie kłębiła się masa składająca się z ewentualnych pseudonimów dla klaczki - Oficjalnie więc uznaję się członkiem ,,Wiatrów prerii". Wiej wzdłuż i wszerz, w siebie wierz! - moja towarzyszka parsknęła na to śmiechem, a w jej oczach zatańczyły radosne iskierki. Najprościej pewnie byłoby, gdyby taki stan trwał zawsze, lecz zdecydowanie lepiej, gdy dobro mogło się przeplatać ze złem, radość ze smutkiem, cierpienie z ekstazą. Dopiero wtedy potrafimy się tym w pełni cieszyć. Ktoś naprawdę świetnie urządził ten świat.
— Hmm... - mruknąłem pod nosem, przypatrując się Khairtai - Co powiesz na pseudonim łososia? - wspomnienie o tej rybie z opowieści mamy skojarzyło mi się z jej osobą.
— Chyba pasuje. - odrzekła - Co teraz? - dodała, machając ogonem na lewo i prawo. Również zadrżałem, by odpędzić pewną natrętną muchę. Nadchodzące dłuższe, cieplejsze i pełne zieleni dni lata miały jedną wadę - owady.
— A teraz... - powiedziałem najpierw cicho - poszukamy burunduków! - krzyknąłem do reszty grupy. Ruszyłem raźnym krokiem na czele, podczas gdy reszta źrebiąt podążała za mną. Najlepsze miejsce na takie ,,polowanie" blisko stada znajdowało się przy lesie, na pograniczu dwóch stref: ciemnej głuszy i odsłoniętego terenu. Zawsze fajnie będzie poobserwować życie tych małych zwierzątek, a może ostatecznie z którymś się dogadać?
<Khairtai? Twoja kolej na akcję :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!