Strony

8.05.2018

Od Shiregt'a do Khairtai ,,Gdzie leży wina?"

Stałem sam w dość wysokiej trawie, obserwując ze spuszczoną głową sylwetki śpiących rodziców i rodzeństwa, raz po raz przenosząc wzrok na rozgwieżdżone, czyste, piękne niebo ze srebrzystą, sierpowatą tarczą księżyca w centrum. Właściwie niczego już nie byłem pewien. Wszystkie te sądy i relacje świata były wbrew pozorom skomplikowane. Wtem usłyszałem jakiś dziwny szelest. Podskoczyłem już, gotowy do samoobrony, lecz zagrożenie okazało się tylko Khairtai. Z rosnącym zaskoczeniem i lekkim przerażeniem wysłuchałem jej przeprosin.
— Ty też? - mruknąłem z rezygnacją. - To nie twoja wina. - powiedziałem podniesionym głosem. Klaczka westchnęła.
— Nie zamierzam cię urazić...może teraz tego nie widzisz, ale było to bardzo nieodpowiedzialne z mojej strony, - zaoponowała.
— Ja też zachowałem się nieodpowiedzialnie.
— Może trochę. Co nie zmienia faktu, że większość winy spada na mnie.
— Zgoda? - rzekłem pierwszą rzecz, która przyszła mi w takiej sytuacji do głowy. 
— Oczywiście. - odparła energicznie z uśmiechem moja towarzyszka. Kryzys został już chyba zażegnany. 
— Dostałeś jakąś karę? - Khairtai starała się podtrzymać temat, mówiąc dalej szeptem.
— Przez cały jutrzejszy dzień muszę trzymać się bliżej rodziny. - starałem się używać bardziej składnych zdań; przyszłemu władcy przystoi.
<Khairtai? Takie...coś.XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!