Strony

2.05.2018

Od Miriady do Dantego ,,Puchate...ale groźne"

Miałam złe przeczucia, gdy to zwierzę o nieco podłużnym ciele porośniętym gęstym futrem zbliżało się do nas z lekko otwartą paszczą pełną ostrych zębów i małymi, czarnymi oczami utkwionymi w jednym punkcie. Serce zaczęło mi bić szybciej, spojrzałam w stronę Dantego, również nieufnie nastawionego. Wtedy stworzenie syknęło krótko i rzuciło się z niewiarygodną szybkością w naszą stronę, wystawiając do przodu pazury. Pisnęłam, odskakując w bok, lecz drapieżnik zapewne obrał sobie mnie za cel. Zaczęłam biec ile sił w nogach, ale w pewnym momencie poczułam draśnięcie i pieczenie w tylnej nodze przez co upadłam, ryjąc nosem w wysokiej trawie. Nie byłam w stanie wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku, mogłam tylko mimo bólu szybko zerwać się i spróbować ucieczki w kierunku stada. Gdy odwróciłam głowę, widziałam zwierzę szykujące się do skoku na mój grzbiet z wyszczerzonymi kłami i furią, jednak na moment zawahało się. Wtedy usłyszałam tętent kopyt i szaro-biała plama przemknęła obok mnie z głośnym rżeniem. Moja mama uderzyła przednimi kończynami w ciało istoty która stęknęła cicho i skryła się powoli w leśnej gęstwinie.
— Co to było? - spytałam po dobrej chwili, kiedy tata również do nas dołączył.
— Rosomak. - mruknęła klacz, wpatrując się jeszcze przez chwilę w tamto miejsce. - A gdzie Dante, Miriado? - dodała. Rozejrzałam się. Faktycznie, podczas pogoni rozpłynął się gdzieś w powietrzu.
<Dante?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!