Strony

5.05.2018

Od Mint do Miriady „Smutek”

Obudziłam się. Otworzyłam lekko powieki. Moje ciałko zadrżało z emocji, nadal nie przyzwyczaiłam się, że gdy wstaję, wiem, że czeka mnie świetny dzień u boku przybranej matki oraz rówieśników. W głowie ułożyła mi się cicha melodia i tekst piosenki. Piosenki o szczęściu. I nucąc ją sobie w myślach, po przywitaniu z U'schią, pobiegłam do źrebiąt. Na polanie znalazłam jednak dwie trochę starsze klacze, których jeszcze na oczy nie widziałam i nikomu nie przyszło do głowy mi o nich opowiadać. Zza nich wyłoniła się Miriada. Patrzyła na coś, co znajdowało się za mną. Gdy obróciłam się, dojrzałam gniadego ogiera arabskiego, który niósł na grzbiecie jej brata.
-Cześć- uśmiechnęłam się. Ona mruknęła coś na przywitanie. Siwa klacz podeszła do niej, tuląc ją i mówiąc kojąco.
-Wróci... Będzie zdrowy.
-Wiem mamo...-odpowiedziała.
- Dzień dobry- odparłam.
-Ahh...witaj- odpowiedziała- Brat Miriady poślizgnął się, ale nie przewidujemy jakiś poważnych uszkodzeń. A jak ci się żyje w tym stadzie po adopcji? W miarę dobre wrażenia?
-Ujćć. Miejmy nadzieję, że wyjdzie z tego cało. A w stadzie jest super!
-Miło to słyszeć- siwka uśmiechnęła się serdecznie.
Zawiał lekki wietrzyk, który zaczął bawić się moją króciutką grzywą i pobliskim trawskiem. Miałam nadzieję, że wszystko będzie już dobrze.
<Miriada?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!