Zaczęłam się przeciągać. Kiedy ja ostatnio ćwiczyłam? Rozejrzałam się z namysłem po jaskini.
-Może by podźwigać jakieś ciężarki?- uśmiechnęłam się do siebie. Tylko
co by się przydało podciągnąć? Siłę fizyczną? Nie... Technikę? Też
nie... W końcu po krótkim rozmyślaniu stwierdziłam, że będę ćwiczyć
Kamuflaż, Szybkość i Zwinność. Idealnie. Postanowiłam najpierw wziąć się
za zwinność. Tylko jak? Krążyłam po terenach stada w poszukiwaniu
inspiracji. Przeszłam cudowne ukwiecone łąki, parę rzeczek z
krystalicznie czystą wodą...
Aż wreszcie dostrzegłam mojego pomocnika. Była to skoczna, wesoła, biała
niczym śnieg koza. Biegała radośnie za swoim ogrodzeniem i skakała w te
i we w te. Uważając, by nie być przez nikogo zauważona, zaczęłam
naśladować jej ruchy. Nie zostać zauważona przez nikogo kto mógłby być
groźny. Roześmiałam się promiennie. Zaraz wyjdzie, że mała kózka jest
zagrożeniem życia. W sumie jest... dla trawy. Podczas ćwiczeń
kilkakrotnie złapałam zająca. Zmęczona chciałam się położyć w cieniu
jabłonki, lecz ciągle z różnych stron spadały na mnie czerwone owoce.
Uznałam to za świetne ćwiczenie. Ostatkami sił łapałam do pyska
fruwające jabłka. Pod koniec z uśmiechem padłam na soczystą trawę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!