Byłam w Klanie Mroźnej Duszy już kilka dni i zaczynało mi się porządnie nudzić. Marabell miała partnera - bardzo przystojnego, swoją drogą - i nie miała dla mnie wiele czasu. Siedziałam kilka dni nastroszona jak wróbel, aż postanowiłam wrócić do starych przyzwyczajeń. Opracuję plan idealny!
Dzień później siedziałam w krzakach, obserwując czujnie zbliżający się cel - gniadego ogiera. Stałam na czubkach kopyt, drżąc z podekscytowania. Kiedy jednak kuc skręcił może metr od krzaków, przysiadłam na zadzie z wrażenia. Nie, tego nie przewidziałam.
Tymczasem ogier szedł dalej. Znalazł się blisko pary władców. Kiedy ich zobaczył, jego pysk od razu się zachmurzył. Podszedł bliżej i powiedział kilka ostrych słów, po czym obrócił się i odszedł szybkim krokiem. Bez namysłu pospieszyłam za nim.
Stanął tyłem do młodego drzewka, przeniósł ciężar ciała na przód i uderzył tylnymi kopytami w drzewo. Powtórzył to kilka razy, aż usłyszał trzask pękającego drewna. Obrócił się i obejrzał straty z widocznym zadowoleniem. Wtedy zdecydowałam się podejść.
- Jesteś silny - zauważyłam niepewnie.
Po raz pierwszy od jakiegoś czasu czułam się jak idiotka. Plany idealne tego nie zakładały, przecież to inni źle się czuli, podchodząc do Quinlan, Quinlan nie czuła się źle, podchodząc do innych.
- Nieważne. Przejdźmy się - zaproponował nieoczekiwanie.
Przytaknęłam skinięciem głowy.
- Zanim się... hm, bliżej poznamy, muszę ci zadać kilka pytań. Co sądzisz o Khonkhu?
- Nie znam go - odparłam zgodnie z prawdą.
- A Yatgaar?
- Jej też nie znam.
- Yatgaar to podła zdrajczyni, a Khonkh to idiota. Wkrótce się o tym przekonasz - syknął pod nosem.
- Mogę spędzić z tobą trochę czasu? Nudzi mi się. Mogę robić cokolwiek, jestem tak znudzona, że nie mam wielkich wymagań - popatrzyłam na niego dużymi oczami.
<Bush Brave? Wiem, to okropne.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!