Prawa przednia do przodu. Lewa tylna w przód. I druga z tyłu. Ostatnia, smukła, ale wyjątkowo niepraktyczna, długa i galaretowata noga. Wprawiłam się już jako tako w chodzeniu, ale czasem zdarzały mi się ,,nagłe wypadki". Rozejrzałam się po okolicy, stojąc kilka metrów od mamy. Do dorosłych koni ze stada zupełnie nie warto było podchodzić, ale z tyłu zauważyłam mojego brata, ochrzczonego przez rodziców Dante. Imię to, jak zdążyłam wywnioskować, nie należało do mongolskiego kanonu, właściwie podobnie jak moje. Energiczny, pewny siebie i dość miły źrebak był całkiem niezłym kandydatem do wspólnej zabawy.
— Hej.
— A...no cześć, Miri. - ogierek uśmiechnął się szeroko, odwracając łeb w moją stronę. Chyba otrzymałam właśnie z jego strony nową ksywkę... - Chcesz zobaczyć moją nową sztuczkę? - spytał z wyraźnym ożywieniem
— Dobra. - odparłam obojętnie, czekając na jego popis. Może rodzeństwo jak rodzeństwo - zna się od pierwszych momentów życia, pierwszego oddechu, ale jednak dokładniejsze poznanie go trochę zajmuje. Każdy z nas wykształca zresztą nowe nawyki, więc wciąż musimy być na bieżąco. Na dodatek istnieją różne prywatne tajemnice i zakamarki duszy do których światło rzeczywistości nie dociera. Zastanawiałam się, skoro tyle wymaga relacja między członkami własnej rodziny, to ileż zarazem trudności i przyjemności przysparza znajomość z zupełnie obcym koniem?
<Dante? ...XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!