Strony

16.04.2018

Od Marabell ,,Zdrada z anonimem" Misja #13

Zapadał już zmierzch. Słońce dawało ostatnie kawałki światła, umożliwiając widzenie świata poza własnym nosem. Właśnie szłam w miejsce, gdzie zwykle spałam z Mikado. W pewnym momencie nadepnęłam na głaz. Nie wydał on jednak dźwięku, który zwykle było słychać. Brzmiało to bardzie jak szelest jakiegoś materiału, czy czegoś. Spojrzałam pod swoje kopyto. Znajdowała się tam dość duża kartka, lekko podarta i całkowicie zżółkła. Widać było na niej misternie postawione litery. Przybliżyłam łeb do papieru, by móc rozczytać treść tego czegoś. A brzmiała ona tak:
,,Zdradzisz, nie zdradzisz.
Pokochasz, lub nie.
Co z tobą jest nie tak?
Dlaczego żyjesz w tym śnie?
Marabell, arystokratko,
Nieumiejąca żyć,
Nawiąż porozumienia nić."
Nie rozumiałam z tego nic, a nic. Gdyby autor owego listu nie zwróciłby się do mnie po imieniu, w życiu nie domyśliłabym się, że to jest adresowane do mnie. Jedyne co mi przyszło w tamtej chwili do głowy, to podzielenie się tym z Mikadem. Ruszyłam zatem prędko do naszego zakątku między drzewami, trzymając w zębach karteczkę. Ogier leżał na przyniesionym przeze mnie mchu i trawie.
- Mikado, spójrz na to - powiedziałam, kładąc papierek przy jego pysku.
- Co to jest znowu? - zapytał wodząc trochę nieprzytomnym wzrokiem.
- List. Miłosny list. Dla mnie - powiedziałam.
- Jak to? - ogier rozbudził się trochę.
- Tak to - powiedziałam, czytając na głos treść białego wiersza.
Ogier wsłuchiwał się w treść czytanej przeze mnie kartki, a jego oczy z każdą chwilą otwierały się coraz szarzej.
- Co masz zamiar z tym zrobić? - zapytał w końcu.
- Jak to co? Poczekam na rozwój wydarzeń. Z pewnością dostanę kolejną kartkę, jeżeli nie był to zwykły żarcik. A jeżeli był, po prostu o tym zapomnimy, prawda?
- Prawda... - powiedział ogier, po czym ziewnął - A teraz połóż się, musimy się przecież wyspać.
Ułożyłam się wygodnie obok mojego ukochanego i zamknęłam oczy. Jednak w głowie dalej widniał obraz kartki z dziwną wiadomością.
~Później~
Tak jak przewidywałam, następnego dnia, gdy tylko otworzyłam oczy, spostrzegłam następną karteczkę, leżącą tuż obok moich chrap. Od razu zabrałam się za lekturę.
,,Głowę w chmurach ciągle masz,
Zejdź na ziemię.
Czy nadziei trochę dasz?
Ogierowi innemu się przyjrzysz?
Czy twe serce zapłonie?
Czy mózg w rozkoszy utonie?"
Bez zastanawiania się, obudziłam Mikada i przystawiłam mu kartkę do oczu.
- Boże, klaczo, wiesz która jest godzina? - zaspanym głosem warknął Mikado - Co to jest? - zapytał jeszcze bardziej zdenerwowany, gdy nie mógł nic zobaczyć, oprócz kartki papieru na oczach.
- Kolejny list - powiedziałam cierpliwym tonem.
- Przeczytaj mi go rano - powiedział ogier, przekręcając się na drugi bok.
- Jest już rano - powiedziałam rzeczowym głosem.
- No dobrze, tylko szybko.
~Później, później i jeszcze trochę później~
Od czterech dni nieprzerwanie rano dostawałam te karteczki o dziwnej treści. Nie miały one dla mnie żadnego sensu, a jedyne co potrafiłam  nich wywnioskować, to to, że ktoś się na zabój we mnie zakochał i za nic w świecie nie chce mi dać spokoju. Ich treści były coraz bardziej nachalne:
,,Wiele mi się podobało,
O me serce zabiegało.
Ale ty jesteś tą jedyną.
Nie mam sensu w życiu.
Jedynym celem jesteś ty,
Więc choć i otrzyj me łzy."
,,Czy gdybym był innych,
Zechciałabyś mnie?
Czy oddałabyś serce innemu?
Ze mną, proszę, spotkać się chciej.
Więcej bezczynności nie zniosę,
Daj memu życiu sens
I przy jaskini szpiegowskiej,
W południe dokładnie,
Przyjdź, poznaj mnie,
I pokochać mnie chciej!"
Po obgadaniu sytuacji z Mikadem, postanowiłam pójść na owe spotkanie i wyjaśnić temu koniowi, że nie interesuje mnie nawet znajomość z nim, a jego wiersze są do bani. Następnego dnia, tuż przed południem pojawiła się przed jaskinią, w której zwykle przesiadywali szpiedzy i arystokraci (do których chwilowo zaliczałam się tylko ja). Zaczęłam się rozglądać, jednak nikogo nie widziałam. W pewnym momencie usłyszałam stuknięcie kopyt o kamienisty grunt we wnętrzu skały. Zajrzałam do środka jaskini. Stała tam rozpromieniona Kasja, która widocznie próbowała powstrzymać śmiech.
- Nabrałaś się! - wykrzyknęła ze śmiechem - Biegnę do Mikada. Na pewno ucieszy się, kiedy mu powiem, że chciałaś go zdradzić z fikcyjną postacią.
- Kasja, zabiję cię - syknęłam.
- Tylko spróbuj - klacz zaśmiała mi się w twarz, po czym skierowała się w stronę stada. Gdy tylko stanęła na ziemi, popchnęłam ją. Nie było to trudne, a klacz, niczym worek kości, wylądowała prosto w wielkiej kałuży.
- Jak mogłaś? -  spojrzała na mnie.
- Pfff, to tylko błoto - machnęłam z pogardą ogonem, po czym poszłam do mojego partnera, by opowiedzieć mu o tym, kto stał za całym tym zamieszaniem.
Zaliczone...*)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!