Strony

6.04.2018

Od Khairtai do Vayoli ,,Nienadzorowane"

-Niee! –powiedziałam patrząc za znikającym jajkiem, potem posmutniałam i opuściłam głowę, chciałam iść w stronę jajka, ale Vayola pociągnęła mnie już w stronę rodziców. Podeszłam do nich i z naburmuszoną miną popatrzyłam im w oczy.
-To niesprawiedliwe! Ja chciałam szukać te pisanki –powiedziałam tupiąc kopytkiem o ziemię. Rodzice popatrzyli po sobie.
-Mówi się trudno, kiedyś jeszcze będziemy ich szukać, obiecuję –powiedziała mama a ja popatrzyłam na nią z załzawionymi oczami.
-Na pewno? –spytałam a Vayola dołączyła się do tego pytania.
-Obiecujemy –zaśmiał się tata, a ja kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się delikatnie. Potem rodzice kazali nam iść spać, pobawiłam się chwilę z Vayolą, a potem zasnęłyśmy kamiennym snem. Obudziłam się najwcześniej ze wszystkich, od razu wstałam aby się rozprostować. Kręciłam się obok rodziny, ale coraz bardziej kusiło mnie pójście znacznie dalej. Kiedy miałam już.. już iść dalej, naszła mnie myśl, żeby zabrać ze sobą Vayolę, w końcu co dwie głowy to nie jedna! Zaczęłam ją trącać, w końcu otworzyła niemrawo oczy patrząc na mnie ze zdziwieniem.
-O co chodzi? –powiedziała pomiędzy ziewnięciami. Wstała i otrzepała się.
-Może pójdziemy do lasu? Albo na polanę? Albo.. –chciałam jeszcze powiedzieć ale moja siostra mi przerwała.
-To chyba zły pomysł.. –odparła powoli Vayola i rozejrzała się nie pewnie.
-Nooo chodź! Wrócimy zanim rodzice się skapną! –powiedziałam wesoło ciągnąc ją w stronę lasu, klacz chwilę się opierała, ale w końcu poddała się i ruszyła za moim skocznym krokiem. Zarżałam radośnie, kłusując pośród drzew, aż w końcu Vayola przekonała się i również zaczęła wesoło robić slalom z drzew.
-Widzisz? Jest super! Zaraz wrócimy! –krzyknęłam stojąc za krzakiem i uśmiechając się słodko.
-Właściwie masz rację! –odparła na to Vayola i również się uśmiechnęła. Jednak nasze plany o powrocie zaginęły gdzieś i byłyśmy już bardzo daleko, wpadłyśmy na jakąś polanę i bawiłyśmy się w berka i chowanego. Gdy biegłam nagle potknęłam się o wystający korzeń i wylądowałam w jakiejś roślinie, po chwili z tyłu mojej głowy rozległ się śmiech. Udając naburmuszoną, rzuciłam w stronę mojej siostry liśćmi. Miała mi już oddać, gdy z krzaków rozległ się dziwny odgłos.
<Vayola? Przepraszam, że tak długo>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!