Tyle lat spędziłem w stadzie, a teraz jestem sam, zupełnie sam, gdzieś na pustkowiu. Widzę wszystko, a jednak nie widzę nic, bo pustka przysłania to co piękne. Może to nie był dobry wybór? Może jednak mogłem się zmienić... ale na co? Na gorsze? Nie, nie warto. Wolę już umrzeć tutaj, tu, gdzie stoję, na tej twardej powierzchni, z której ledwo co wystara jakaś roślinność. Trudno jej, a jednak walczy o to by żyć, a potem wylądować u mnie w brzuchu. Gdyby tylko rośliny miały jakieś uczucia to kto wie, czy nie wolałbym głodować. A może je to boli? Nie, one nie mają nerwów, ani niczego... co mogłoby je boleć.
Wziąłem kęs, a potem drugi. Muszę nabrać siły przed dalszą wędrówką, przed pogonią za niczym, a jednak za czymś. Trudno odnaleźć sens, kiedy wokół tylko wiatr, a ty nie zawsze możesz iść z nim. W stadzie było mi ciepło, mimo tego chłodu serc. Teraz jestem sam, a chrap prawie nie czuję. Idę, bo chcę, idę bo warto... a kiedyś cię znajdę, rozpalę iskierko nadziei, żebyś już nie musiała przymarzać na chłodzie. Tylko zostań ze mną jeszcze trochę...
Rżenie? Czy to możliwe? A może to ja krążę wokół stada, bojąc się ucieczki. I znowu, te dźwięki. Słucham i słyszę, że to nic znajomego. Biegłem, a głosy stawały się coraz cichsze, czyżbym się zgubił? A może to mój mózg płata mi figle?
Upadłem. Nie mam siły.
Obudziłem się, a moim oczom ukazało się pełno białych plamek. Dopiero po głębszym ocknięciu się, okazało się, że to koń, a dokładniej jego bok. Z kimś rozmawiał, jednak nie zrozumiałem. Jeden z nich wyszedł.
– Przepraszam? – wyszeptałem, chociaż naprawdę chciałem odezwać się głośniej. Poruszyłem kopytami, były naprawdę ciężkie, jak nigdy.
<Eragon?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!