Położyłam się posłusznie na ziemii.
- Więc widzisz moja droga,musisz szybciutko wyzdrowieć,żebym dał ci chwilę odetchnąć - usłyszałam. Obróciłam głowę w stronę Hadvegara i znowu położyłam pysk uśmiechając się. Po jakimś czasie zaczęłam skubać koniczynę i inne rośliny. Głodna byłam niesłychanie. Obróciłam głowę w stronę ogiera,jednak po chwili znowu ją obróciłam. Zobaczyłam unoszący się z lasu dym.
- Hadvegar,szybko! - wrzasnęłam przekręcając jego pysk w drugą stronę. Powoli wstałam na nogi,jednak biegłam już najszybciej jak mogłam,czyli bardzo szybko bo rany mi na to pozwalały. Kiedy dotarłam do Khonkha,najpierw zgromił mnie wzrokiem Hadvegar,jednak nie zwróciłam na to uwagi
- W lesie... Pożar! - krzyknęłam. Większość koni nastawiła uszy. Khonkh spojrzał pytająco. Wskazałam głową miejsce z którego unosił się dym.
- Mogą tam być ludzie - powiedziałam. Bałam się jak nie wiem. Jak zamykałam oczy widziałam uciekające ze stajni konie.
- Idź odpocząć, Forever. Hadvegar,zostań z nią. Wyślemy kogoś na zwiady - powiedział po chwili Khonkh. Pokiwaliśmy zgodnie głowami i udaliśmy się do zacienionego miejsca.
- Połóż się,bo cię naprawdę przykuje do drzewa - zagroził. Posłusznie ułożyłam się na ziemii. Ciągle się trzęsłam. Nie wiedziałam,że aż tak będę reagowała na ogień.
- Co się stało? - zapytał spoglądając na mnie
- Ogień... Płonąca stajnia... - wydyszałam. Położył się obok mnie
- Ej,tutaj jesteśmy bezpieczni. Nic się nie stanie. Jeśli są tam ludzie,ugaszą pożar i uciekną - powiedział
- Wiem,ale tego nie da się powstrzymać. Ja się boję,jednak nie wiedziałam,że aż tak... - powiedziałam spanikowana
- Przecież jestem tutaj - powiedział.
- Wiem... Dzięki... Ale... Ja się boję... - wyjąkałam w końcu przybliżając głowę do ogiera
<Hadvegar? Nie miałam pomysłu...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!