Strony

16.04.2018

Od Bush Brave'a do Quinlan "Niecny plan"

- Mogę spędzić z tobą trochę czasu? Nudzi mi się. Mogę robić cokolwiek, jestem tak znudzona, że nie mam wielkich wymagań - powiedziała biała klacz, która przed chwilą zwróciła mi głowę. Głowę. Nie w głowie. Jest różnica, nawet spora. Dlaczego zaproponowałem jej przechadzkę? O to jest pytanie. Ale spokojnie mam na nie gotową odpowiedź. Najpierw planuję ją obrócić przeciwko władzy. Może uda mi się ukatrupić Yatgaar z Khonkhiem w gratisie razem z nią? Później mam na celu ją zabić. Zamordować. I to tak okrutnie. Podrrżnięcie gardła jest trochę zbyt szybką śmiercią, klaczy raczej nie wykastruję, a sterylizacja też raczej nie wchodzi w grę. Zanim dotarłbym do odpowiednich narządów, chyba by się wykrwawiła. Wbicie sztyletu w oko grozi uszkodzeniem mózgu, a więc szybką śmiercią, co jest sprzeczne z moimi zamiarami. Niech będzie tak. Najpierw ją ogłuszę, później poodcinam kończyny. Jak się obudzi to obedrę ją ze skóry, a później zadźgam. Brzmi idealnie, nieprawdaż? Nie, nie, nie. Trzeba wcisnąć tu gdzieś jeszcze gwałt.
- Oczywiście, mogę zapewnić ci mnóstwo atrakcji - ledwo powstrzymałem się od szyderczego uśmiechu. - Tak w ogóle jak ci na imię? - spytałem jak gdyby nigdy nic.
- Jestem Quinlan - przedstawiła się klacz.
- Ja jestem Bush Brave - ukłoniłem lekko głowę, aby zyskać jej sympatię. Najpierw kontakt z ofiarą, a później czyn - powiedział mi to kiedyś pewien mądry koń. A, zapomniałem. Ja. - Pasuje ci polowanie na bunduruki? Później możemy je wypatroszyć - zaproponowałem, chcąc rozgrzać się przed morderstwem.
<Quinlan? Trzebs go jakoś udobruchać>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!