Skrzypnął suchy śnieg pod masywnymi kopytami zwierzęcia, i czworonóg stanął dęba, rżąc, jednak jak zdążyłam zauważyć, w dźwięku tym nie było gniewu i wściekłości, bardziej zaskoczenie i przerażenie, co w starciu z istotami tego kraju bywało jeszcze gorsze. Ciemne jak na osobnika tego gatunku, grube, brązowawe futro okrywające kułana było zmierzwione i mokre, lśniło w jasnym słońcu popołudnia. Białka oczu wywalił na wierzch. Kątem oka spoglądał to na nas, to do tyłu, i ruszył galopem prosto w tłum koni, rozpaczliwie prychając. Konie ledwo ustępowały miejsca rozpędzonemu stworzeniu, nie próbując zatrzymać ,,wiatru", który przeleciał i zniknął dalej w pobliskich chaszczach.
Dopiero wtedy rozległo się kolejne, znacznie głośniejsze dudnienie, nienależące do żadnego znanego mi zwierza. Zastrzygłam uszami, próbując wyłapać coś więcej; ciężki oddech, raczej dyszenie, dobiegające z coraz bardziej bliska, choć wciąż odległe. W każdym razie, nie wyglądało to dobrze. Spojrzałam po pyskach innych koni. Powoli wypływał na nie strach. Cóż, musiałam być w tej grupie odmieńcem. Uważnie tylko obserwowałam, szykując się do tego, co nadchodziło. Ze zbocza poderwała się gwałtownie chmara ptaków, skrzecząc.
Nikt już nie zastanawiał się nad ewentualną konfrontacją z czymś, co samym swoim przejściem wywołuje popłoch wśród ptactwa. Stado rzuciło się po prostu na łeb, na szyję, byle przed siebie (na szczęście w kierunku Tsenkher, nie zaś cofając się). Co jakiś czas dało się słyszeć czyjeś rżenie. Gnaliśmy galopem w dół, by potem znów zacząć wspinać się pod górę. Nic nie stanęło na naszej drodze, pewnie dlatego, że wszystko było płoszone naszą szaloną gonitwą.
<U'schia? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!