Strony

7.03.2018

Od U'schii ,,Zawalczyć chociaż o swój kawałek ziemi. Przewodnik" Część 1

Stado hańby... Pierwsze skojarzenie? Bezlitosny, a zarazem wykąpany w hańbie gród. Grób ciemności i zła... Pojedynek z nim? Po co marnować sobie kości i zdrowie... Jednak chęć wylanej krwi musiała zwyciężyć. Musiała dopuścić do nieuchronnej bitwy. Przed nią nie uciekniesz, choćbyś dał uciąć sobie język. A język dużo może, przecież przez niego istnieje większość par... Można by tu było wymieniać dużo nowinek o bitwie, a nawet bardzo dużo. Jednak po co? I tak by się dużo dowiedzieć, trzeba po prostu zawalczyć. Zawalczyć o siłę i pokój...
Powoli przymierzałam jaskinię z dużym namysłem. Dzisiaj obudziłam się zupełnie wyrwana z rzeczywistości, a ponadto nie miałam zupełnej ochoty uczestniczyć w bitwie. I może dałabym sobie spokój, gdyby nie dzisiejszy barbarzyński zlot napastników na jaskinię władcy i przewodników. Wtedy coś we mnie puściło. Mimo troskliwych próśb obrońców puściłam się za przeciwnikami. Aby nie zostać zawrócona do stada, chowałam się w krzakach niczym szpieg. Niestety, przez mój dość słaby kamuflaż, co rusz było widać jakieś fragmenty mojego końskiego tułowia. Na szczęście moja silna wola została wysłuchana i mogłam biec dalej i dalej koło Jeziora Usw. Gdy już dosłownie padałam, cała reszta się zatrzymała. W oczach wszystkich zebranych była wyraźna chęć buntu i walki. Możliwe, że tylko ja byłam zdezorientowana i nie wiedziałam co mam robić. Wiedziałam, że jeśli teraz wybiegnę, zostanę odprawiona z kwitkiem. Moim zdaniem trochę przesadzali, każdy miał prawo do walki. Mimo to czekałam na właściwy moment, a dokładnie na rozpoczęcie bójki. Nie trzeba było długo czekać. Kopyta poszły w ruch, zauważyłam, że konie traktują je jak najlepszą obronę. Rozejrzałam się, myśląc jakie widoki i jakie konie mogę stracić na zawsze, jeśli teraz umrę. Po chwili dyskretnie włączyłam się do śmiercionośnej walki. Starałam się dać z siebie wszystko, ale też zachować siły na później. Cała armia zauważyła moje przybycie, jednak widocznie nic sobie z tego nie robili. Cóż... w planach chciałam być szpiegiem bitewnym, a wyszło jak wyszło. Niech żaden zwierz nie znieważy się myśleć, że miałam czas na długie rozmyślanie. Wręcz przeciwnie, co chwilę dostawałam kopytem w szyję. Najwyraźniej przeciwnicy uznali to za punkt intymny... Spojrzałam w stronę Khokha. W jego spojrzeniu coś mówiło „O U'shiia, przybyłaś”, jednak była tam także masa nieuzasadnionej niepewności. Nie wiem ile dokładnie trwała walka, ale mnie wykończyła na całego. Gdy doszliśmy, nie dostałam ochrzanu, w oczach wszystkich biła obojętność i zmęczenie. Dobra, tylko Yatgaar zmierzyła mnie wzrokiem, ale ona nie brała udziału w tej nieudanej sprzeczce. Miała prawo zastanawiać się, skąd mnie przywiało i dlaczego nie było mnie w aktualnej jaskini ochronnej. Mimo tego, że władca był zmęczony, od razu kiedy wrócił, zabraliśmy się do planu wędrówek. Po tym wszystkim, musieliśmy zmienić miejsce spoczynku i jedzenia. Siedziba prezentowała się imponująco, a była to Rzeka Dzawchan.

C. D. N

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!