Strony

13.03.2018

Od Marabell do Mikada ,,Nieśmieszny Żart"

Otworzyłam oczy. Wszyscy otrzepywali się ze śniegu i krwi. Jedni pomagali drugim wstać. Spojrzałam prosto przed siebie. Tuż przy mnie leżał dobrze znany mi kształt. Podskoczyłam na równe nogi. Od razu tego pożałowałam, gdyż pulsujący ból prawie rozsadził mi czaszkę. Jednak nie skupiłam się na ogierze, który dalej leżał na ziemi. - Mikado? Żyjesz? - zapytałam, schylając głowę. Nie uzyskawszy żadnej odpowiedzi wrzasnęłam głośniej. - Nie żartuj sobie ze mnie, wstawaj! Wiele głów przekręciło się w moją stronę z niemym zaciekawieniem. Zapeszyłam się trochę, jednak w tamtej chwili ważniejsze było bezpieczeństwo Mikada, niż to, czy się zbłaźnię. Szturchnęłam go delikatnie. W końcu otworzył oczy. - O, cześć - powiedział zwyczajnie. Wstał, otrzepał się trochę, przy czym obsypując mnie śniegiem. - Ty chyba sobie ze mnie żartujesz! Ja się o ciebie martwię, wszyscy patrzą się na mnie jak na wariatkę, a ty mi mówisz tylko 'cześć'?! - A co miałem powiedzieć? - zapytał. - Zamknij się - syknęłam przez zaciśnięte zęby. Swoje kroki skierowałam w stronę Khonkha. Gdy tylko pysk Mikada znalazł się w moim zasięgu, machnęłam ogonem rysując linie na jego głowie. Ruszyłam kłusem. Gdy prawie zrównałam się z władcą odwróciłam się. Na twarzy mojej 'ofiary' malowało się zdezorientowanie. - Powinniśmy stąd odejść jak najszybciej - powiedział Khonkh, ni to do mnie, ni to do siebie. Spojrzałam na stado. Każdy był już w miarę gotowy do drogi. 'Cudowni uzdrowiciele' biegali jeszcze i starali się w miarę możliwości opatrzyć rany oraz uśmierzyć ból członków stada. Gdzieś tam w tłumie stał Mikado, lecz w mrowiu koni zginął jego kształt. Może to i dobrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!