Strony

12.03.2018

Od Kirka do Valentii "To już"

W oddali majaczył już szczyt Tsenkher, wszyscy jednak wiedzieli, że czeka nas jeszcze długa wędrówka, zanim dotrzemy na miejsce.
-Jak się czujesz?-spytałem moją partnerkę, kiedy rankiem wyruszyliśmy w ponowną wędrówkę.
-Bardzo dobrze, dziękuję, a ty?-odparła.
-Ja także-powiedziałem.
-Ja też! Ja też!-zawołała Vayola, która cały czas kręciła się wokół nas.
-To dobrze-odparliśmy niemal jednocześnie ja i Valentia. Spojrzeliśmy po sobie i uśmiechnęliśmy się.
-Właściwie to te tereny wydają się mi trochę znajome, a tobie?-spytałem.
-Tak w sumie to mi też. Wydaje mi się, że mogliśmy tutaj trafić w czasie naszych poszukiwań drogi do klanu-odparła po namyśle klacz.
-To może być prawda-powiedziałem. Następnie przez jakiś czas wymienialiśmy elementy otoczenia, które wydawały się nam znajome. Wieczorem władca zarządził kolejny postój. Po pożywieniu się wraz z Valentią i Vayolą udaliśmy się na spoczynek.
~*~
Vayola miała dziś lekcje z Kasją. Razem z Valentią oddaliliśmy się więc nieco od stada w poszukiwaniu spokoju i pożywienia. Właśnie przeżuwaliśmy wygrzebane przez nas rośliny, kiedy klacz cicho krzyknęła.
-Co się dzieje?!-przejąłem się natychmiast.
-Chyba...to chyba...już-odparła klacz.
-Ale co "już"?-nic nie rozumiałem.
-Ja niedługo urodzę-powiedziała Valentia. Na początku wystraszyłem się, ale zdołałem zachować zimną krew.
-W takim razie zostań tutaj i ułóż się wygodnie, a ja pobiegnę po medyka-odparłem. Klacz pokiwała głową na "tak" i położyła się. Ja natychmiast skierowałem się w stronę klanu. Wyrzucałem sobie w duchu, że zgodziłem się, abyśmy się na tyle oddalili.
-Gdzie jest Nick?!-zawołałem, kiedy tylko dobiegłem do stada. Część koni popatrzyła na mnie jak na wariata.
-Tu jestem-odparł kuc, wychodząc z tłumu.
-Chodź za mną-powiedziałem i zawróciłem. Nick po chwila zaczął biec ze mną.
-Co się dzieje?-dopytywał w drodze.
-Valentia zaczęła rodzić-odparłem. Po kilku minutach byliśmy już na miejscu. Nick od razu zajął się moją partnerkę.
~*~
Cały czas czekałem nieopodal, odchodząc od zmysłów. Miałem tyle wątpliwości. Jednczocześnie tak bardzo nie mogłem się doczekać, aż zobaczę mojego syna lub córkę. Modliłem się, aby wszystko poszło dobrze. W końcu zauważyłem, że zbliża się do mnie Nick. Natychmiast ruszyłem w jego stronę, niecierpliwie wyczekując od niego wieści o Valentii i źrebięciu.
<Valentia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!