Strony

3.03.2018

Od Kirka do Valentii "Czy to...miłość?"

Byłem tak śpiący, że niemal od razu kiedy zatrzymaliśmy się na postój, poszedłem spać. Valentia odeszła kawałek. Choć zapewne nie poszła daleko, poczułem, że zaczęło mi czegoś brakować. Jej obecności-pomyślałem. W tej samej chwili zacząłem mimowolnie rozpamiętywać cały ten czas, który spędziliśmy razem. Podczas tej wędrówki bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Wcześniej się oczywiście znaliśmy, ale jakoś tak zawsze trzymaliśmy się od siebie z dala. Nie złożyło się nigdy, żebyśmy spędzili z sobą więcej czasu czy porozmawiali. A teraz? Nawet po powrocie do klanu nie wyobrażam sobie, żeby wszystko miało wrócić do stanu sprzed naszego zniknięcia. Za bardzo zdążyłem ją polubić- myślałem. Jednocześnie coś podpowiedziało mi, że to, co czuję to klaczy to nie zwykła sympatia. To coś znacznie więcej. I tak oto zamiast iść spać, zacząłem rozmyślać nad tym wszystkim. W pewnym momencie, kiedy wszędzie wokół było już ciemno, usłyszałem, jak ktoś się zbliża. Podniosłem głową, by sprawdzić kto to. Musiałem wiedzieć, czy nie zbliża się ktoś niebezpieczny. Była to jednak tylko, a może aż Valentia. Kiedy ujrzałem ją w bladym świetle księżyca i gwiazd od razu zrozumiałem, co do niej czuję. Miłość. Zakochałem się w niej-pomyślałem, obserwując klacz. Valentia skierowała się w moją stronę, ale ominęła mnie i stanęła nieco dalej.
-O, nie śpisz? Myślałam, że już dawno zasnąłeś-powiedziała zdziwiona klacz.
-Nie mogłem spać-odpowiedziałem zgodnie z prawdą.-Czemu mnie unikasz?-spytałem.
-Nie unikam Cię-odparła Valentia.
-To dlaczego do mnie nie podeszłaś?-zapytałem, podchodząc do klaczy. Valentia zaniemówiła i skierowała wzrok na swoje kopyta.
-Tak jakoś-powiedziała cicho. Skoro już zrozumiałem, co czuję do klacz, chciałem się dowiedzieć, co odczuwa ona do mnie. Wcześniej miałem wrażenie, że przynajmniej mnie lubiła, ale po tym pocałunku oboje nie wiedzieliśmy, jak mamy się zachować i stworzył się między nami dystans. Jednakże jej zachowanie i odpowiedź nie ułatwiały mi rozpoznania.
-Ale chyba nie masz nic przeciwko, że do Ciebie podszedłem?-spytałem. Powiedziałem to normalnym tonem, ale wewnątrz z niecierpliwością czekałem na odpowiedź, co mogłoby wydawać się głupie. W końcu jednak miłość ogłupia.
-Nie, możesz zostać-odparła Valentia. Więcej już nie rozmawialiśmy. Nie minęło dużo czasu, aż zasnąłem.
<Valentia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!