Kiedy tylko wypowiedziałem te słowa, wokół zapanowała cisza i spokój. Zebrało się kilku członków klanu, ponadto wciąż przychodzili nowi, zaciekawieni sytuacją. Spojrzałem prosto w oczy Yatgaar, szukając u niej wsparcia. Jak zwykle nie zawiodłem się. Harde i stanowcze spojrzenie klaczy w kilka sekund dodało mi sił. Odwróciłem się tyłem do ciała Hankena, gdyż wokół nas zebrali się już niemal wszyscy członkowie. Odchrząknąłem lekko, po czym przemówiłem.
-Zapewne wszyscy zauważyli, że ostatnimi czasy w klanie działy się dziwne i niepokojące rzeczy. Otóż, jak się okazało, za wszystkim tym stała Frakcja Kruczych Cieni, która planowała obalić obecną władzę i przejąć żądzy nad Klanem Mroźnej Duszy. Na szczęście udało nam się złapać wszystkich jej członków, a także przywódcę, którym był Hanken. Jak widzicie, jego spotkała już kara, a los pozostałych koni należących do frakcji wkrótce zostanie rozstrzygnięty-powiedziałem. Natychmiast posypał się na mnie grad pytań. Wiele koni było zszokowanych istnieniem takiej organizacji. Nie dziwiłem się im, po takim wydarzeniu trudno z powrotem poczuć się bezpiecznie.
-Spokojnie, gwarantuję, że niebezpieczeństwo została zażegnane. Wszyscy więźniowie są jak najlepiej pilnowani-powiedziałem.
-Skąd pewność, że nie ma wśród nas kolejnego zdrajcy?-zapytała Spear.
-Udało mi się wyciągnąć informacje na temat członków stada podczas jego ataku na mnie. Tak, to właśnie on stoi za przysłaniem reniferów i tym, co stało się później-odparłem.
-A jeśli ponownie ktoś zdradzi? Jeśli zdecyduje się założyć nową frakcję?-zapytała Kasja.
-Na to już nie pozwolimy. Nauczeni tym doświadczeniem, wzmożemy swoją czujność i nie dopuścimy więcej do takiej sytuacji-powiedziałem. Jednak jeszcze przez długi czas musiałem uspokajać i odpowiadać na pytania członków klanu. W tym czasie Yatgaar stała tylko obok mnie i w ogóle się nie odzywała. W końcu, pod wieczór, wszyscy odpuścili i podzielili się na małe grupki, zapewne chcąc przedyskutować usłyszane dziś rewelacje. Ja zaś popatrzyłem na Yatgaar, która rzuciła mi porozumiewawcze spojrzenie. Razem oddaliliśmy się nieco od wszystkich. Kiedy szliśmy, spojrzałem za siebie i zauważyłem kątem oka, że kilka koni patrzyło na nas podejrzliwie lub z zaciekawieniem.
-Dlaczego ich okłamałeś?-zapytała Yatgaar, gdy już znaleźliśmy się poza zasięgiem wścibskich uszu.
-Nie chciałem, abyś miała kłopoty-odparłem.
-Ale ja zasługuję na kłopoty za to, czego się dopuściłam-powiedziała klacz. W jej głosie słychać było doskonale znaną mi pewność siebie i determinację.
-Nieprawda. Ty zrozumiałaś swój błąd i ostatecznie przyczyniłaś się do unieszkodliwienia Hankena i jego wyznawców. Zasługujesz na ułaskawienie, a zapewne nie wszyscy by to zrozumieli. Dlatego wolałem wykorzystać postać Hankena, w końcu on już nie może się bronić, poza tym i tak był największym nikczemnikiem-odparłem.
-Ja zrozumiałam swój błąd tylko dlatego, że się w tobie zakochałam. Z tego też powodu uważam, że twoja ocena mojej osoby także może być nie do końca obiektywna- powiedziała Yatgaar.
-Przeszkadza ci to?-zapytałem, przechylając głowę lekko w bok, aby lepiej widzieć słabe światło wschodzącego księżyca, odbijające się w źrenicach klaczy, która na stałe zagościła w moim sercu.
<Yatgaar? Wiem, krótkie i mało akcji, ale stwierdziłam, że najlepiej będzie przerwać w tym miejscu XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!