Strony

26.03.2018

Od Khonkha do Yatgaar "Niepewności wspólnej przyszłości"

-Jeszcze się pytasz? Tak-powiedziała szeptem Yatgaar, a na jej pysku pojawił się uśmiech. Po chwili i ja promieniałem już szczęściem. Bo stałem się najszczęśliwszym koniem na ziemi.
-Tak się cieszę-powiedziałem, po czym przytuliłem Yatgaar. Trochę niezgrabnie nam to wyszło. Staliśmy tak przez chwilę, po czym odsunęliśmy się od siebie lekko.
-Nie wracajmy jeszcze do klanu, dobrze?-bardziej powiedziała, niż zapytała moja partnerka.
-Jak sobie życzysz, władczyni Klanu Mroźnej Duszy-odparłem z uśmiechem. Na pysku klaczy zagościł wyraz zdziwienia. Dość zabawnie wyglądała z rozszerzonym oczami i lekko otwartymi ustami.
-Zaraz, zaraz...Co chcesz przez to powiedzieć? Ja teraz...jestem częścią monarchii!-powiedziała Yatgaar.
-No tak-odparłem.
-W takim razie możesz być pewien, że będę ci się wtrącać do każdej decyzji i że cały klan wyjdzie na tym bardzo dobrze albo wręcz przeciwnie-powiedziała z uśmiechem klacz.
-Wziąłem to pod uwagę, decydując się na zaproponowanie ci tego partnerskiego układu-odparłem udając jak najbardziej formalny ton.
-Układu partnerskiego?-zapytała klacz, powstrzymując się od śmiechu.
-Tak, ale przekonało mnie to, co mówiło mi serce-odparłem, przybliżając się do Yatgaar i spoglądając jej prosto w oczu. Po chwili klacz speszyła się trochę i spuściła wzrok.
-A co takiego mówiło ci serce?-zapytała, ponownie go na mnie podnosząc.
-Abym się nie bał i zadał ci pytanie, na które przed chwilą odpowiedziałaś-powiedziałem. Następnie niemal równocześnie ruszyliśmy przed siebie. Kolejny dowód na to, jak dobrze się dobraliśmy. Rozumieliśmy się bez słów. Na widoki raczej nie mieliśmy co liczyć. Roztapiający się śnieg pokrywał wszystko zapewne w całej Mongolii. Przez to cały krajobraz wydawał się smutny, szary i nijaki. Ktoś mógłby uznać to za zapowiedź wiosny, ale Mongolii nie da się tak łatwo przejrzeć. Zanim przyjdzie prawdziwa wiosna, spadną i stopnieją jeszcze tony śniegu. Innymi słowy, zima jeszcze trochę nas podenerwuje. Mimo to dla mnie nie miało to większego znaczenia. Liczyło się tu i teraz z Yatgaar. Moją ukochaną, która odwzajemnię moje uczucia.
-Więc...jak teraz z tym wszystkim będzie?-zapytała po chwili klacz, spoglądając na mnie.
-O co dokładnie pytasz?
-No o wszystko. Co zrobimy z członkami frakcji? I co z nami?-odparła Yatgaar.
-Jak to "co z nami"? Zostaliśmy parą, więc będziemy teraz żyć długo i szczęśliwie za górami i lasami. No, może chociaż za jedną górą, jeśli uda nam się przejść Tsenkher-odparłem, uśmiechając się. W odpowiedzi Yatgaar popchnęła mnie tak, że aż poleciałem w bok, ale nie przewróciłem się.
-Ja poważnie pytam!-zawołała, ale mimo to śmiała się.
-A ja poważnie odpowiadam!-odparłem, także ją lekko popychając. Nasza "sprzeczka" trwała jednak tylko chwilkę.
-I tak oto zaliczyliśmy pierwszą kłótnię w naszym związku-powiedziała z uśmiechem Yatgaar.
-Ktoś tu ma taki charakterek, iż mogę śmiało powiedzieć, że będzie ich znacznie więcej-powiedziałem, śmiejąc się. Klacz rzuciła mi zabójcze spojrzenie.
-Oż ty!-zawołała i ponownie chciała się na mnie rzucić, ale w porę zszedłem jej z drogi.
-Dobrze, dobrze. Spokojnie, może Atom bomb da ci coś na uspokojenie-powiedziałem.
-Bardzo śmieszne-odparła z uśmiechem klacz. Następnie ruszyliśmy dalej, jednak za wiele nie rozmawialiśmy. Nie musieliśmy. Cieszyliśmy się po prostu swoją obecnością. W końcu jednak zawróciliśmy w stronę klanu. Zmęczenie dawało nam o sobie znać, przecież jeszcze nie wyzdrowieliśmy. Ponadto musieliśmy jeszcze stawić razem czoła konsekwencjom naszych działań.
-Więc co zrobimy po powrocie?-spytała klacz
-Po pierwsze, chciałbym ogłosić nasze partnerstwo. Chyba nie masz nic przeciwko?-zapytałem.
-Nie...A co z resztą?
-Chodzi ci o byłych członków frakcji? Jeszcze nad tym pomyślę-powiedziałem. Po naszym powrocie do klanu oczywiście od razu otoczyło nas mnóstwo koni. Zaczęła się taka przepychanka, że w pewnym momencie rozdzielono mnie i Yatgaar. Wszyscy chcieli się dowiedzieć, co teraz będzie z końmi, które należały do frakcji. Niektórzy pytali się, czemu zostawiłem ich samych, podczas gdy jestem im teraz najbardziej potrzebny.
-Spokój!-zawołałem w końcu. Wszystkie konie ucichły. Przeszedłem przez rozstępujący się tłum do odepchniętej na bok Yatgaar. Na szczęście ni się jej nie stało. Stanąłem obok niej. Na ułamek sekundy spojrzeliśmy sobie w oczy, by jedno drugiemu dodało odwagi.
-Chciałbym oficjalnie ogłosić, że od dziś ja i Yatgaar jesteśmy razem. I jako para będziemy razem dbać o nasz klan-powiedziałem. Wokół zapanowała cisza.
<Yatgaar? Impreza? Wesele? XD>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!