Szliśmy tajemniczym śladem dość długo, on ciągnął się chyba w nieskończoność, ale musieliśmy się dowiedzieć co kryło się na końcu tropu.
-Widzisz coś? –zapytałam zrezygnowana.
-Nie.. –oboje westchnęliśmy a ślady jakby się dłużyły.
W końcu dotarliśmy na koniec, nie było tam nic. Zaniepokojona spojrzałam na Kirka a on odwzajemnił moje spojrzenie.
-To na pewno jakiś podstęp… -obróciłam się w stronę krzaków.
-Nie wątpie w Twoje słowa –Kirk za to obrócił się do drzew.
Nagle w krzakach coś zaszeleściło a potem wszystko ucichło a ja w krzakach znalazłam dalszy trop.
-Chyba nasza wycieczka się wydłuży –powiedział Kirk.
-Chyba tak.. –odparłam i ruszyliśmy dalej. Milczeliśmy jak zaklęci, nie wiedziałam za bardzo co mówić, Kirk chyba też.. Trop zaczął się chyba kończyć, z nadzieją spojrzałam na drogę. Usłyszałam głośny szelest, później galop czyichś kopyt. Spojrzałam na Kirka i bez słowa wiedzieliśmy co robić. Pogalopowaliśmy za odgłosem i stanęliśmy za krzakami. Stała tam grupka koni.
-Widzi ich? –spytałam szeptem.
-Tak.. –odszepnął.
-To chyba nie są konie z klanu.. –poruszyłam się cicho.
-Chyba nie.. –potwierdził Kirk.
-Co robimy?
<Kirk? Mi wyszło coś takiego heh>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!