- Dlatego też muszę ogłosić...że rozpoczęła się wojna - zakończył swoją wypowiedź Khonkh. W klanie wybuchła wielka wrzawa. Ktoś wybuchł płaczem, kolejni krzyczeli z wyraźnym strachem w głosie, jeszcze inni pytali rozpaczliwie Khonkha o to co będzie dalej. Ten wcale się nie zdziwił widząc powstałe zamieszanie. Zaczął uspokajać klan jakimiś gadkami o tym wyimaginowanym Arocie. Cały klan od razu nabrał chęci do walki. Niech słuchają czego chcą, wierzą w co im się podoba. To oni się ostro na nim przejdą. Mi nic do tego. Stałam pośród tłumu patrząc się przed siebie. Nie interesowało mnie gadanie Khonkha o jakichś przygotowaniach, więc pogrążyłam się w rozmyślaniach. Wiedziałam co to wojna, ale nie miałam pojęcia jak ją się toczy. Co ja będę robiła? Jestem tylko nastolatką. Nie przydam się do niczego. Walcząca młodzież? Kto to widział? Może i nie miałam nic przeciwko temu, że będę musiała walczyć, ale takie coś nie było podobne do tego małego i pustego mózgu władcy. Za praktycznie kilka dni będę dorosła, ale nadal kwalifikowałam się w tę młodszą grupę wiekową.
-Obecnie uznałem, że najlepiej będzie, jeśli Bojownicy, mordercy i obrońcy zajmą się szkoleniem innych członków. Piorun musi przeszkolić nastolatków, jednak będą też oni brali udział w normalnym szkoleniu z resztą - zdołałam wychwycić istotne dla mnie informacje. Co on sobie myśli?! Nie jestem na tyle głupia, żeby ktoś musiał uczyć mnie przetrwać.
***
Wszyscy zajmowali się już przygotowaniem do wojny. Nie wiedziałam co mam robić. Postanowiłam pójść do Yatgaar, bo Bush Brave był zajęty i zapytać się co mogę ze sobą począć.
<Yatgaar? Ja też nie mam weny>
Strony
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!