Strony

28.02.2018

Od Tenebris "Gdy ceną jest młodość, a zyskiem śmierć. Morderca. Psycholog." Cz. II + "Konsekwencje" (+18)

-Naszym celem jest zamordowanie jakiegoś ważnego dowódcy o imieniu Arbitrantes. Z opisu tego śmiecia, Khonkha, oraz jego lizusów wynika, że jest on siwy, nie ma sierści na jednej nodze, nie ma prawego oka, a na lewym ma bliznę. To wszystko co wiem - wyrecytował na jednym oddechu Bush Brave. Na więcej nie było go stać.
-Starczy? - zawahałam się. Czy nie ciężko znaleźć konia po tak powierzchownym opisie?
-Myślę że tak. W końcu to dosyć jasne znaki - ogier uśmiechnął się zachęcająco. O kurcze! To on potrafi tak wykrzywić twarz? Wprost niemożliwe. Mimo wszystko nie chciałam psuć tak wyjątkowej sytuacji i nie skomentowałam uśmiechu.
-Dobrze, kiedy ruszamy? - dopytywałam się nie chcąc przedłużać bezczynności.
-Jak najszybciej, czyli teraz - zaśmiał się Bush. - Chodź.
Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się. Stado Hańby miało swoją miejscówkę w niewielkim borze, bo chyba nie istnieje takie słowo jak borek,czy bórek. Nie wiedziałam jak wejdziemy do wewnątrz, ale postanowiłam zaufać dowódcy. Przewróciłam oczami na to sformułowanie. Podeszliśmy pod duże głazy pod samym lasem i kryjąc się za nimi przed wzrokiem pilnujących, przekroczyliśmy barierę drzew i znaleźliśmy się wewnątrz bazy. Udało się. Tylko co teraz?
-Tenebris - szepnął ogier. - Ty zabij tego Arbitruntususa, czy jak my tam było, a ja zrobię co innego. Bez dyskusji. Spotkamy się przy głazach- rzekł wciąż cicho, ale stanowczo. Westchnęłam w duchu. Arbitrantesa. Nie ukrywam. Trochę martwiłam się o Brave'a, ale postanowiłam mu zaufać. Przecież jest dużo starszy i bardziej doświadczony niż ja. Oczywiście, że da radę. Ja postanowiłam poszukać mojego celu. Po krótkich poszukiwaniach zobaczyłam, jak przechadza się po jednej z niepilnowanych granic lasu. Niepostrzeżenie opuściłam teren strzeżony,zrobiłam wielkie koło i wróciłam do Arbitrantesa. Chciałam, żeby nie zorientował się, że byłam w środku.
-Stać - usłyszałam stanowczy głos ogiera.
-Witaj czcigodny - przywitałam się składając głęboki ukłon przed jego obliczem.
-Kim jesteś i co tu robisz? - spytał ostro, ale widać, że po okazaniu szacunku lekko złagodniał.
-Jestem Tenebris. Byłam członkiem tej bzdurnej chmary koni z którymi walczycie, ale uznałam, że nie warto z nimi trzymać. Męczyli mnie, bili, torturowali. - całą sobą starałam się pokazać, że się boję i że zrobię wszystko co mi każe. - Chcę przekazać wam istotne informacje.
-Dobrze śliczna - zbliżył się. - Doprawdy nie rozumiem jak można było dręczyć taką piękność jak ty. Chodź, przejdźmy się - powiedział. Zdecydowanie był typem z przerośniętym ego. Mimo wszystko nie protestowałam. Czas na grę.
-Oczywiście - przytaknęłam posłusznie. Chciałam dać mu do zrozumienia, że zrobię wszystko co zechce. Arbitrantes ruszył, a ja za nim. Z kroku na krok szedł coraz bliżej mnie. Po chwili czułam już dotyk jego boku na swoim.
-Masz piękne oczy, wiesz? - powiedział patrząc na mnie uwodzicielsko. Zarumieniłam się. W pewnym momencie, gdy doszliśmy pomiędzy jakieś skały, zatrzymał się. Ja zrobiłam to samo. Samiec podszedł do mnie z boku i objął mnie swoją szyją. Robił nią co chciał, ale nic nie robiłam. Chciałam, żeby wiedział, że nie śmiem zaprotestować. Nagle podniósł głowę i szepnął mi do ucha.
-Miałaś kiedyś źrebaki? - spytał.
W odpowiedzi pokiwałam przecząco głową.
-Czas to zmienić - spojrzałam na niego z niemym zakazem, ale on patrzył się na mnie szyderczo. Zrobię to. Choćbym miała ponieść konsekwencje. Dla dobra klanu. Ogier wskoczył na mój zad i się zaczęło. Ledwo wytrzymywałam. Nie chciałam podejmować ryzyka. Bałam się najgorszego. Ciąży. Mimo wszystko wiedziałam jak to się skończy, kiedy nie poczekam wystarczająco długo. Arbitrantes uniknie ostrza. Musiał poczuć się wystarczająco pewnie. Schyliłam głowę i wyciągnęłam ukryty pod brzuchem sztylet. Zamachnęłam się i wbiłam broń w szyję wroga. Ten runął na ziemię.
-Miej szacunek do klaczy - splunęłam. Koń nie żył. Możliwe, że przyjdzie mi za to słono zapłać.
THE END

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!