~~Nocą~~
Obudziło mnie czyjeś szczekanie. Na początku, kiedy otworzyłem oczy, nie mogłem sobie przypomnieć gdzie jestem, co tu robię i co tak hałasuje. W końcu jednak mój umysł otrząsnął się z resztek snu. Spojrzałem na szczeniaka, który stał przy wejściu i na przemian niespokojnie kręcił się oraz szczekał. Jego zachowanie wydało mi się dziwne, toteż postanowiłem to sprawdzić. Wyszedłem na zewnątrz, by nieco się rozejrzeć. Psiak poszedł za mną. Kiedy znaleźliśmy się na zewnątrz, ucichł. W pewnym momencie ponownie zaszczekał, a ja zauważyłem, jak jakaś postać wyskakuje zza jednej ze ścian budynku. W porę odskoczyłem i uniknąłem ciosu.
-Kim jesteś?-spytał nieznany koń, jednocześnie przyjmując postawę gotowe do ponownego ataku. Dla bezpieczeństwa upewniłem się szybko, że w razie potrzeby uda mi się szybko wyjąć mój nóż.
-To ja chciałbym wiedzieć kim ty jesteś i czemu mnie napadasz?
-Dostaliśmy rozkaz, aby atakować każdego nieznajomego konia. Nigdy nie wiadomo, kto jest członkiem tego plugawego Klanu Mroźnej Duszy-powiedział z doskonale słyszalną pogardą w głosie. Nie trudno było wywnioskować po jego wypowiedzi, że jest członkiem Stada Hańby. Dla bezpieczeństwa postanowiłem jednak zgrywać idiotę.
-Słuchaj, nie mam pojęcia, o czym mówisz. Byłbym jednak wdzięczny, gdybyś zgodził się odejść i zostawić mnie w spokoju-powiedziałem z takim spokojem, na jaki tylko było mnie stać.
-Nie zamierzam niepotrzebnie ryzykować!-wrzasnął tamten koń, po czym ponownie się na mnie rzucił. Między nami rozpoczęła się walka, której towarzyszyło szaleńcze szczekanie psa. Mój przeciwnik był bardzo silny, ale zdecydowanie mniej szybki i zwinny. Mimo to zdołał zadać mi kilk poważnych ran, tak samo jak ja jemu. Nasza walka polegała na wzajemnym kopaniu się i gryzieniu. Na moje szczęścia, mój przeciwnik nie miał ze sobą żadnej broni. Swój nóż skrzętnie ukrywałem, do momentu, aż ogier nie odsłonił się na tyle, bym mógł zadać mocny cios. Rozorałem mu całą szyję. Przeciwnik wrzasnął, a wrzask ten przesycony był bólem i wściekłością. Po chwili rzucił się ponownie do ataku. Szybko jednak zaczął sobie radzić coraz gorzej, spory upływ krwi robił swoje. Choć bardzo nie chciałem tego robić, wiedziałem, że będę musiał go zabić. Podczas naszej walki udało mi się go jeszcze raz pchnąć moim nożem. W końcu ogier padł na ziemię.
-Dobij mnie chociaż, żebym nie musiał dłużej cierpieć bólu i upokorzenia-powiedział. Podszedłem do niego i, bardzo niepewnie, uniosłem nóż. Koń zamknął oczy, jakby szykował się na śmierć, gdyż w gruncie rzeczy tak właśnie było. Wtem zza pleców dobiegł mnie czyjś krzyk. Odwróciłem się na tyle szybko, by zobaczyć jeszcze szczeniaka wczepionego swymi małymi zębami w tylną nogę konia, który po chwili jednym kopnięciem posyła go kilka metrów dalej. Widocznie była to część planu. Tamten koń miał skupić na sobie moją uwagę, podczas gdy drugi zakradł się do mnie od tyłu. Kto by pomyślał, że uratuje mnie pies? Widząc jednak, że szczeniak padł jak martwy i się nie ruszał, poczułem, jak krew zagotowała mi się w żyłach. Rzuciłem się na drugiego przeciwnika, zanim ten zdążył zaatakować mnie. Dzięki temu, że przez chwilę skupił się na psie zamiast na mnie, zyskałem czas do ataku. Wepchnąłem mu nóż w szyję po samą rękojeść, po czym szybko wyjąłem i powtórzyłem ten ruch, aby mieć pewność, że koń został trwale unieszkodliwiony. Napastnik zastygł na moment z wyrazem niewypowiedzianego zdziwienia na pysku, po czym padł na ziemię martwy. Zapewne tak to właśnie wyglądało, tyle że ja widziałem wszystko w zwolnionym tempie. Czym prędzej wyjąłem swój nóż, wytarłem go z krwi o podłoże i podbiegłem do leżącego psa. Ne ruszał się i miał zamknięte oczy, ale jego klatka piersiowa unosiła się. Oddychał, a więc jeszcze żył. Dla bezpieczeństwa postanowiłem go nie ruszać, aby mu nic nie zrobić. Stwierdziłem też, że zaopiekuję się nim, póki nie wydobrzeje. W końcu uratował mi życie, więc byłem mu to winien. Wróciłem tylko na chwilę, by sprawdzić, co z drugim koniem. Jak się okazało, zdążył wykrwawić się na śmierć. Normalnie byłbym zaszokowany tym, czego właśnie dokonałem, ale teraz nie zrobiło to na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Może właśnie w ten sposób wojna nas zmienia? Zabijamy bez większej przyczyny inne konie, podczas gdy niektóre zwierzęta potrafią okazać tyle miłości, przywiązania czy szacunku nawet innym gatunkom- pomyślałem, kierując się z powrotem w stronę psa.
C.D.N.
-Kim jesteś?-spytał nieznany koń, jednocześnie przyjmując postawę gotowe do ponownego ataku. Dla bezpieczeństwa upewniłem się szybko, że w razie potrzeby uda mi się szybko wyjąć mój nóż.
-To ja chciałbym wiedzieć kim ty jesteś i czemu mnie napadasz?
-Dostaliśmy rozkaz, aby atakować każdego nieznajomego konia. Nigdy nie wiadomo, kto jest członkiem tego plugawego Klanu Mroźnej Duszy-powiedział z doskonale słyszalną pogardą w głosie. Nie trudno było wywnioskować po jego wypowiedzi, że jest członkiem Stada Hańby. Dla bezpieczeństwa postanowiłem jednak zgrywać idiotę.
-Słuchaj, nie mam pojęcia, o czym mówisz. Byłbym jednak wdzięczny, gdybyś zgodził się odejść i zostawić mnie w spokoju-powiedziałem z takim spokojem, na jaki tylko było mnie stać.
-Nie zamierzam niepotrzebnie ryzykować!-wrzasnął tamten koń, po czym ponownie się na mnie rzucił. Między nami rozpoczęła się walka, której towarzyszyło szaleńcze szczekanie psa. Mój przeciwnik był bardzo silny, ale zdecydowanie mniej szybki i zwinny. Mimo to zdołał zadać mi kilk poważnych ran, tak samo jak ja jemu. Nasza walka polegała na wzajemnym kopaniu się i gryzieniu. Na moje szczęścia, mój przeciwnik nie miał ze sobą żadnej broni. Swój nóż skrzętnie ukrywałem, do momentu, aż ogier nie odsłonił się na tyle, bym mógł zadać mocny cios. Rozorałem mu całą szyję. Przeciwnik wrzasnął, a wrzask ten przesycony był bólem i wściekłością. Po chwili rzucił się ponownie do ataku. Szybko jednak zaczął sobie radzić coraz gorzej, spory upływ krwi robił swoje. Choć bardzo nie chciałem tego robić, wiedziałem, że będę musiał go zabić. Podczas naszej walki udało mi się go jeszcze raz pchnąć moim nożem. W końcu ogier padł na ziemię.
-Dobij mnie chociaż, żebym nie musiał dłużej cierpieć bólu i upokorzenia-powiedział. Podszedłem do niego i, bardzo niepewnie, uniosłem nóż. Koń zamknął oczy, jakby szykował się na śmierć, gdyż w gruncie rzeczy tak właśnie było. Wtem zza pleców dobiegł mnie czyjś krzyk. Odwróciłem się na tyle szybko, by zobaczyć jeszcze szczeniaka wczepionego swymi małymi zębami w tylną nogę konia, który po chwili jednym kopnięciem posyła go kilka metrów dalej. Widocznie była to część planu. Tamten koń miał skupić na sobie moją uwagę, podczas gdy drugi zakradł się do mnie od tyłu. Kto by pomyślał, że uratuje mnie pies? Widząc jednak, że szczeniak padł jak martwy i się nie ruszał, poczułem, jak krew zagotowała mi się w żyłach. Rzuciłem się na drugiego przeciwnika, zanim ten zdążył zaatakować mnie. Dzięki temu, że przez chwilę skupił się na psie zamiast na mnie, zyskałem czas do ataku. Wepchnąłem mu nóż w szyję po samą rękojeść, po czym szybko wyjąłem i powtórzyłem ten ruch, aby mieć pewność, że koń został trwale unieszkodliwiony. Napastnik zastygł na moment z wyrazem niewypowiedzianego zdziwienia na pysku, po czym padł na ziemię martwy. Zapewne tak to właśnie wyglądało, tyle że ja widziałem wszystko w zwolnionym tempie. Czym prędzej wyjąłem swój nóż, wytarłem go z krwi o podłoże i podbiegłem do leżącego psa. Ne ruszał się i miał zamknięte oczy, ale jego klatka piersiowa unosiła się. Oddychał, a więc jeszcze żył. Dla bezpieczeństwa postanowiłem go nie ruszać, aby mu nic nie zrobić. Stwierdziłem też, że zaopiekuję się nim, póki nie wydobrzeje. W końcu uratował mi życie, więc byłem mu to winien. Wróciłem tylko na chwilę, by sprawdzić, co z drugim koniem. Jak się okazało, zdążył wykrwawić się na śmierć. Normalnie byłbym zaszokowany tym, czego właśnie dokonałem, ale teraz nie zrobiło to na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Może właśnie w ten sposób wojna nas zmienia? Zabijamy bez większej przyczyny inne konie, podczas gdy niektóre zwierzęta potrafią okazać tyle miłości, przywiązania czy szacunku nawet innym gatunkom- pomyślałem, kierując się z powrotem w stronę psa.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!