Obudziłam się w samym środku nocy. Nie maiałam z początku pojęcia, co się dzieje. Wtem poczułam nagły przypływ bólu w lewym tylnim kopycie i dziwne sapanie. Zerwałam się szybko z zimnego, śnieżnego legowiska. Zobaczyłam Khonkha będącego przy kimś ze stada. Kopyto dalej uparcie bolało, ale stałam. Wkońcu zaczełam iść do Khonka by spytać, czy mogę coś robić. Kopyto nie pozwalało na bieganie, ale mogłam jakoś iść. Gdy doszłam do Marabell śpiącej przy rozmowie Khonkha z niewiadomo kim zauważyłam, że Khonkh to U'shia, a wtajemniczony to Yatgaar. Wtedy znalazłam w tłumie jakiegoś konia, do którego chciałam podejść, lecz nie mogłam. Był tajemniczy. Jakby nowy lub coś. Wsumie to było ciemno, więc może mi się tylko zdawać. Kopyto bolało dalej, ale już nie aż tak bardzo jak wcześniej. Było coraz zinmniej. Poszłam dalej leżeć na miejscu. Gdy położyłam bolące kopyto na śniegu, zaczeło mocniej boleć z zimnna. Gdy przestało zaczeło mi się chcieć straszliwie spać. Było jednak na to za zimno. Tak, że nie mogłam na tym stać. Spróbowałam pomyśleć o czymś, i wpadł mi do głowy jeden pomysł. Może zmienię pracę na inną. Nie jestem pewna, ale może i tak. Jako szpieg tylko szpieguję, a to jest takie nudne. Zwłaszcza teraz, gdy nie szpiegujemy. I tak jest dużo szpiegów. Postanowiłam pomyśleć o tym rano. Rano będzie zdecydowanie lepiej myśleć.
***
Rano Marabell pytała mnie, czy to ja tak chodziłam. Pewnie słyszała kroki. A ja miałam myśleć o zmianie pracy. No to myślałam dalej, gdy Khonkh powiedział, że mam poszpiegować dalszą drogę.
Zaliczona.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!