Byłam zdenerwowana tym, że Yatgaar kazał mi przerwać ćwiczenia. Przede wszystkim czułam się urażona.
— Jak wyrobisz sobie odpowiednią kondycję - pogadamy. - odparła ze spokojem klacz. Rozważałam czy warto w tej chwili pytać się jej o dalsze treningi. Nagle Yatgaar ruszyła w stronę stada. To rozwiało moje wątpliwości. Później może nie być okazji.
— Jutro też miałabyś czas? - zapytałam pospiesznie.
— Przyszłość pokaże. - mruknęła klacz. - Ale bądźmy dobrej myśli. - dodała.
Uśmiechnęłam się. Trening z Yatgaar to trening z Yatgaar. Mój trening to mój trening. Nie muszę robić tego co jej się podoba. Odrzuciłam patyk i zaczęłam się rozglądać za innym zajęciem. Mój wzrok padł na choinkę. Czegoś jej brakowało. Może trochę nieładu? Postanowiłam poćwiczyć celność i zrzucać z niej ozdoby. Wzięłam do pyska niewielką szyszkęa. Moją uwagę zwracała wielka, złota gwiazda, lśniąca na szczycie drzewka. Nie występowała w naszym środowisku, nie rosła na drzewach, więc pewnie pochodziła z jakiegoś ludzkiego miasta lub została zagubiona przez jakiegoś dwunożnego. Wycelowałam starannie i po chwili szyszka mknęła w stronę błyszczącej w świetle księżyca ozdoby. Pocisk trafił w cel, ale gwiazda jedynie drgnęła. Wzięłam do pyska cięższy przedmiot, a mianowicie kamień i ponownie skierowałam go w stronę ozdoby. Ta z hukiem rozpadła się na kawałki.
<Yatgaar? >
Strony
▼
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!