Strony

5.12.2017

Od Yatgaar do Valentii ,,Tajemnicza nieznajoma"

- Cześć, wiesz może gdzie jestem? Potrzebuję pomocy... - podniosłam głowę, by lepiej przyjrzeć się rozmówczyni, która właśnie podeszła do mnie z tym pytaniem. Była to klacz o śnieżnobiałej sierści i tegoż koloru gęstej, długiej, splątanej grzywie. Głowę zdobiły małe uszy, w prostym pysku osadzone było dwoje ciemnych oczu wpatrujących się we mnie błagalnie. Przez boki przebijały się trochę żebra. Chwilę przypatrywałam się również niespodziewanej przybyszce, aż odparłam spokojnie:
- Znajdujesz się na terenach klanu. Kim jesteś? - Nogi nieznajomej drżały mimo braku wiatru, zapadło krótkie milczenie, podczas którego najwyraźniej się nad czymś zastanawiała.
- Cóż...Nazywam się Valentia. - wyjawiła niechętnie.
- Rozumiem. Skąd przybywasz?
- Nie wiem dokładnie...Pomożesz mi? - ponowiła prośbę. Mając na względzie jej niezbyt dobry stan, postanowiłam zaprowadzić ją do stada. Podpierając się o mój bok, zdołała dojść prawie do zagajnika, jednak na dalszą drogę nie starczyło jej sił. Zostawiłam klacz bez słowa i ruszyłam w stronę reszty. Wpierw podeszłam do Khonkha:
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.
- Oczywiście, że nie. - stwierdził ogier.
- Znalazłam jakąś obcą klacz, ale nie czuje się za dobrze. Leży tam. - wskazałam głową kierunek.
- Poczekaj tu, zaraz kogoś zawołam. - odrzekł po chwili przejętym głosem. ,,Wzruszyłam ramionami", a czekając wygrzebałam spod śniegu trochę jadalnych kąsków. Najpierw miałam zamiar je skonsumować, ale szybko postanowiłam oddać je Valentii. Wkrótce trójka próbowała pomóc podnieść się wyczerpanej nieznajomej, a ja czekałam z boku, nie zamierzając im przeszkadzać. Wreszcie udało się. Po podaniu jej małej ilości pożywienia wyglądała trochę lepiej, jednak teraz należało doprowadzić ją do wody.
- Dasz radę? - spytał władca.
<Valentia?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wpisz komentarz. Dziękujemy za opinię!